Skip to content
5 maj / admin

Mariusz Lubomski i jego światy niezależne – „Sęk You” [RECENZJA]

Na swój nowy album artysta kazał nam poczekać 14 lat. Ale warto  było czekać, bo „Sęk You” przywraca nadzieję, że w naszym zachwaszczonym muzycznym rynku wiąż jest miejsce na szlachetność i mądrość. Mariusz Lubomski, przy pomocy stałego autora tekstów Sławomira Wolskiego, w swoim rozpoznawalnym stylu opowiada o rzeczach ważnych. Bo jednak światy równoległe w sztuce mogą istnieć – Lubomski nie wchodzi w drogę miłośnikom banalnych piosenkareczek, a ci z kolei nigdy o istnieniu takiego rodzaju piosenek się nie dowiedzą.

Materiał został bardzo starannie zrealizowany, trzyosobowy zespół to absolutne minimum, ale tu niczego nie brakuje – mądra koncepcja każdej piosenki i perfekcja wykonawcza to pokaz klasy. Ten minimalizm urzeka już w pierwszej piosence „Popatrz, kochana”, a tu uwagę zwraca zwłaszcza mądra partia fortepianu. Każda piosenka ma swój urok, np. oparte na ciekawej linii melodycznej „Feromony”,  szlachetna „W tym sęk”, albo mocna w przekazie „Średniowiecze”. Szkoda, że nie został wykorzystany potencjał „Gryzą się psy” – autor tekstu chyba nie wierzył w możliwości percepcyjne słuchacza, wyjaśniając nam w końcówce o co chodzi. Muzycznie też jest niezbyt adekwatnie. Szkoda, bo początkowo myślałem, że to będzie ozdoba albumu.

Ten materiał na pewno może być dużo bardziej atrakcyjny na koncercie. Zresztą tak też jest nagrany, możemy wieć wrażenie, że jesteśmy w kameralnym klubie. Brakuje nam jednak kontaktu z wokalistą, bo umieszczone w sieci dwa nagrania z występu pokazują tę energię, a tego nagrać się nie da. I dobrze, że to właśnie takie zachęty, a nie wymyślone teledyski promują tę płytę. Spodziewam się, że grając dla żywej publiczności także muzycy pokażą jeszcze więcej luzu, bo już teraz słychać u nich spory, teraz nieco hamowany potencjał. Więc wypada wybrać się na koncert.

Aha, jeszcze na marginesie: w jednym z potężnych portali przeczytałem, że ta płyta jest za krótka, a Lubomski nie dysponuje imponującym głosem. No cóż. To artysta decyduje o długości wydawanego krążka, i pewnie w tym przypadku dodatkowe minuty mogłyby zgubić magię i niedosyt. Dla mnie długość idealna. A z tym drugim zarzutem wolę nie dyskutować. Tak będzie prościej.

8/10

 

Zostaw komentarz