Martyna Jakubowicz – „Prosta Piosenka” [RECENZJA]
Do tej płyty podchodziłem z dystansem, bo nigdy nie byłem fanem talentu Martyny Jakubowicz. Ale skoro album zyskał spore uznanie jakim było uhonorowanie go Fryderykiem, to trzeba było się z nim zmierzyć. I niestety niespodzianki nie było. A jeśli mowa o zaskoczeniach, to może jedynie takie, że płyta jest jeszcze gorsza niż się spodziewałem.
Repertuar, który serwuje nam artystka jest dla niej typowy, czyli głównie piosenki o charakterze balladowym i publicystycznym. Tym razem jednak Martyna Jakubowicz odważyła się na żywioł, śpiewając na zmianę o rzeczach ważnych i tych pozornie ważnych. Piosenki „Jestem Niby Hak”, „Macherzy Od Pieniędzy” są na pewno o czymś, ale tekstowo i muzycznie podane w tak naiwny sposób, że nie da ich się słuchać. Szczytem bełkotu jest tutaj fraza: „nieznośna lekkość bytu /wynosi mnie donikąd /a słowa złe /wyrzucam do niebytu”. Na tym tle sztandarowa piosenka o niczym, „Kota Na Kolanach Mam”, nawet szczególnie nie zaskakuje.
Trochę szkoda mi producenta albumu, bo materiał nagrany jest bardzo przyzwoicie. Zresztą lista współpracujących z wokalistką muzyków jest imponująca. Szkoda jedynie, że producentowi nie wystarczyło odwagi, aby namówić wokalistkę do co najmniej przyzwoitego śpiewania. Najbardziej razi mnie nieprecyzyjne prowadzenie linii melodycznej, „podjeżdżanie” dźwiękiem i te dziwne kiksy, mające pokazywać luz wykonawczy. W dodatku cały materiał jest wykonany wyjątkowo manierycznie i beznamiętnie – takie same emocje słyszymy w dowcipnych „Fioletach” i dramatycznej „Ja Płonę”. Ta druga piosenka jest właśnie najlepszym przykladem niechlujnego śpewania, bo w duecie z Wojciechem Waglewskim, kiedy oboje śpiewają tę samą linię melodyczną w oktawie, słychać wyraźnie różnice w prowadzeniu melodii. To samo zresztą dzieje się w duecie z Kortezem, który próbuje nadać utworowi jakąś dramaturgię, ale jego wysiłki są bardzo hamowane przez Jakubowicz.
Kiedy już pogodziłem się, że słucham czegoś poniżej mojego progu estetycznego, zacząłem odkrywać, że są tu piosenki, które złe do końca nie są. Bo np. wspomniane „Fiolety” mogłyby być utworem ciekawym, gdyby były wykonane przez wokalistkę, która skupiłaby się na zinterpretowaniu tego dowcipnego tekstu. Podobnie jest z zaangażowaną piosenką „Rządzi zło”. Dziwię się, że wokalistka śpiewa dużo gorzej niż na wcześniejszej płycie z piosenkami Joni Mitchell. Może tam po prostu sam materiał zobowiązywał do kultury wykonawczej. Ale to by tylko znaczyło, że artystka śpiewać potrafi, tylko nie zawsze stara się, aby to zademonstrować.
Po tym albumie nie mam wątpliwości, że Fryderyk przypadł artystce za całokształ, a nie za to konkretne wydawnictwo. Przy okazji zastanawiam się, dlaczego album umieszczono w kategorii muzyki korzeni, bo tych tutaj nie znalazłem.
3/10
Przykre. Martynę cenię głównie za nagrania radiowe jeszcze zanim powstała jej pierwsza płyta. A już „Żagle tuż nad ziemią”, czy piosenki z I ching to majstersztyk. Lubię jej niedbały sposób śpiewania.
Zgadzam się z przedmówcą, Nowa płyta niczego nie wnosi. Należała się kobiecie nagroda za całokształt.