Skip to content
29 wrz / Wojtek

Mery Spolsky – „Miło Było Pana Poznać” [RECENZJA]

Dzisiaj płytę może nagrać każdy. Dlatego tak trudno potem przebić się do mediów, żeby efektów własnej pracy wysłuchało więcej słuchaczy niż najbliżsi zaanagżowanych w projekt muzyków. Mery Spolsky chyba nie powinna się obawiać o słuchaczy. Ja już do nich z dużą radością dołączam:-) Prawdopodobnie nie zainteresowałbym się tym albumem, gdybym wcześnmiej nie zetknął się z artystką. Mery Spolsky to Marysia Żak, która już kilka lat próbuje zaistnieć na naszej scenie. Jej występy w opolskich debiutach i konkursie interpretacji podczas PPA we Wrocławiu sygnalizowały, że na naszym rynku pojawiła się ciekawa artystka. Dotychczas znałem ją tylko z ciekawych wersji znanych piosenek, ale to w jaki sposób artystka podchodziła do starego repertuaru świadczyło, że prawdopodobnie mamy do czynienia z osobą z dużym potencjałem. Jej debiutancki album jak nabardziej to potwierdza.

Na płycie znalazło się 11 piosenek autorskich. Ich wspólnym mianownikiem jest groteska. Artystka bawi się konwencją – trochę się wygłupia, ale dużo też opowiada o sobie. Tak, Mery Spolsky jest wariatką, co w tym przypadku jest dużym komplementem. Na taką swobodę i śmiałość może sobie pozwolić prawdziwy artysta. – tytułowy utwór jest tutaj najlepszą wizytówką.  „Miło Było Pana Poznać” to piosenka prześmiewcza, mieszanka pastiszu i grosteski, a przy okazji nawiązanie do polskiej kiczowatej piosenki sprzed lat, w której piosenkarka śpiewała: „proszę pana, proszę pana, taka jestem zakochana”.

Podobnych piosenek, zadziornych, ale ciekawych i atrakcyjnych medialenie jest tutaj więcej. „Wrzesień” i „Kolego” świetnie wpisują się w stylistykę wymyśloną przez artystkę. Kończąca album „Salvador Spolsky” jest świetnym zwieńczeniem albumu – zaczęło się krótkim intro, w którym artystka wita się ze słuchaczami, a kończy  utworem dramatycznym. W nim artystka cały czas pozostaje w swojej ironicznej masce, ale jest dużo poważniej, także muzycznie trochę inaczej. Czyżby to zapowiedź nowej płyty?

Osobną kwiestią jest to, co dla wielu słuchaczy jest sprawą ważną, czyli warunki wokalne artystki. Bo okazuje się, że wokalnie Mery Spolsky nie jest nawet przeciętna. Jej głos jest banalny, często nawet infantylny. I to kolejny wyróżnik – zawsze uważałem, że jeśli coś jest twoją słabością, to zrób z tego atut. Okazuje się, że właśnie ten pozornie nieatrakcyjny głos jest wizytówką artystki. We wspomnianych utworach został wykorzystany dla podkreślenia dziwności piosenek. Zdarzają się jednak utwory, w których w ich „piosenkarskim” chrakterze głos staje się zbyt banalny – tak jest w „Przegapiłam Pogrzeb”, „Alarm” i „Sukienka w Pasky”. Tutaj płaska, przerysowana barwa i niezbyt precyzyjnie wykonana linia melodyczna przypominają Britney Spears. I to nie jest komplement.

Swoją płytę arystka wydała nie byle gdzie, bo w Kayaxie. Wiadomo, że ta wytwórnia skupia ciekawych, często kontrowersyjnych artystów. Czy nowej gwiazdce będącej pod opieką Kayah uda się dołączyć do zacnego grona z Brodką, Nosowską, Peszek  i Zalewskim? Tego jej z całego serca życzę.

7/10

 

Zostaw komentarz