Mata – „100 dni do matury” [RECENZJA]
Było jak u Chitchcocka: zaczęło się od trzęsienia ziemi. Jego wydany pod koniec roku singiel "Patointeligencja" otworzył worek, albo jak niektórzy mówią: puszkę z Pandorą:-) Zaczęły się rozważania o treści utworu, jakbyśmy mieli do czynienia z filmem dokumentalnym. Ale do tego jeszcze wrócę.
"Patointeligencja" – i po co ta histeria?
Przy tej całej dyskusji nawet nie miałem ochoty słuchać utworu, bo wiedząc o co chodzi, traktowałem go jako zjawisko socjologiczne lub społeczne, ale na pewno nie artystyczne. Aż tu niedawno ukazuje się album "100 dni do matury" i nagle szczęka mi opada. Okazuje się, że "Patointeligencja" jest tylko dodatkiem. I teraz wiemy, że słuchanie tego utworu bez szerszego kontekstu nie ma sensu. Czyli, że ten nieznany nikomu wcześniej 19-latek wiedział jak to wszystko rozegrać. Zresztą jego sposób narracji i to, jak ogląda świat, ale także potencjał intelektualny, nasuwają podobieństwo do Taco Hemingwaya. Oczywiście między panami jest spora różnica, co widać chociażby w dużej ilości przekleństw u Maty, słychać to także w podejmowanej tematyce. Ale trudno wymagać od bardzo młodego człowieka, żeby nagle udawał dorosłego. A w ostatnim swoim utworze Mata, używając określenia "WWA", nawiązuje do ostatniego albumu Hemingwaya właśnie.
"100 dni do matury"
Tytuł albumu, także jego motyw przewodni, to przygotowania do świadectwa dojrzałości, które finalnie artysta zdobywa. Ale to tylko punkt zaczepny, bo tak naprawdę chodzi o pokazanie swojego życia, a tym samym kondycji rówieśników. I nie dajmy się zwieść: to, że Mata, czyli Michał Matczak pochodzi z inteligenckiego domu, obraca się ciągle w renomowanych placówkach oświatowych, nie jest gwarancją betroski. Takie rzeczy mogą spotkać każdego młodego człowieka, niekoniecznie w Warszawie.
Włożenie albumu w konwencję uroczystości szkolnej jest świetnym pomysłem. A umieszczenie w pewnym momencie, idealnie łamiąc dramaturgię albumu, "Halellujah" Cohena w wykonaniu 12-letniego artysty, to perełka. Zaskoczenie? Tak, ale dla mnie świadczące o dojrzałości artystycznej. Spodziewam się, że dzięki szkolnym klimatom wszystkie małolaty rzucą się na album ochoczo. I bardzo dobrze, bo może po kilkukrotnym wysłuchaniu dojdzie do nich, że te wszystkie przypały, melanże i inne młodzieńcze durne zabawy są jedynie zasłoną dymną. Weźmy np. "Tango" – tutaj w tym mądrym tekście możemy usłyszeć swoisty manifest pokolenia. Bo Mata nie udaje nikogo. I nie udaje, że nie wie co się dookoła niego dzieje. Paradoksalnie często zachowuje się, jakby był bezstronnym obserwatorem. Tak jest właśnie w "Patointeligencji"
"Nie zabijaj i nie dziel przez zero"
Dużo dzieje się w szkole, bo to przecież połowa życia każdego nastolatka. Tutaj świetny "Piszę na matmie" i tytułowy "100 dni do matury". Największe jednak wrażenie robi na mnie utwór "Żółte flamastry i grube katechetki". W tym spokojnym klimacie Mata prowadzi nas od: "kiedyś nie byłem tak durny, miałem i kredki i piórnik", do rozważań o Bogu:
"I choć gołym okiem widzę, że gdzieś łączy się niebo i ziemia
To wciąż jest daleko i bardzo się boję że w końcu opadnę z sił
I choć w sumie znam więcej dowodów na to że wcale cię nie ma
To postaram się żyć tak jakbyś był"
"A my gramy, a my zalani łzami / Bo ze świetlicy wyciągają nas nasze mamy"
Mata poważny miesza się z Matą łobuzerskim, ale ciągle to ten sam człowiek – czujny obserwator, bezkompromisowy, bez litości również dla siebie. W tym wszystkim podobają mi się zwroty akcji w postaci powrotów do beztroskiego dzieciństwa. W "Homo ludens" słuchamy o uzależnieniu od gier, a w "Mata Montana", jednym z moich ulubionych utworów, świetnie się słucha o dziecięcej miłości do postaci z kreskówek.
Kwintesencją albumu jest niezwykła spójność całego materiału. Umiejętność dobrania zespołu to sztuka, która w przypadku tak młodego człowieka świadczy o dużym potencjale. Liczni kompozytorzy i producenci utworów zrobili świetną robotę. Muzyka zaskakuje w każdym numerze. No i te wszystkie smaczki dodatkowe. Brawo!!!! Dla przykładu: energią przyciąga "GOMBAO 33", a dojrzałą aranżacją moją uwagę zwraca "Wino Sangrita". Tak, to jest kawał porządnej muzyki. A moim zdecydowanie ulubionym utworem jest "Nero". Te sączące się leniwe wersy zostają w głowie.
Ciekawe, że "Patoninteligencję", skądinąd świetny tytuł, użyto do dyskusji na temat Batorego, czyli elitarnego warszawskiego liceum, ale też do kondycji polskiej młodzieży w ogóle. Jakby nagle wszyscy odkryli, że nastolatki też mają swój rozum, swoje rozterki, że czasami potrafią się bawić w sposób zaskakujący, ale może właśnie zgodnie z PESEL-em i czasami, w których żyją. A już kuriozalne jest wykorzystanie Maty do dyskredytowania jego ojca – cenionego prawnika, profesora UW. Aktywność Marcina Matczaka w ostrym komentowaniu polskiej rzeczywistości politycznej została powiązana z synem, świeżym maturzystą, który przecież wychowując się w takim domu musi być wykolejony. Bo w tym materiale dowiadujemy się, że Mata w swoim utworze mówi o patologii w polskim sądownictwie. No coż, każdy słyszy to, co chce usłyszeć. Jak w tym powiedzeniu, że niektórym panom wszystko kojarzy się z dupą:-)
9/10