Skip to content
29 mar / Wojtek

MBTM – powrót w wielkim stylu

Miniony odcinek castingowy był przypomnieniem najlepszych czasów programu. W tym odcinku dobry występ następował po świetnym (lub odwrotnie), a dla przeciwwagi dodawano występy mniej udane. Założeniem reżysera show było chyba pokazanie głównie bardzo dobrych wykonań, bo większość z nich otrzymywała pozytywne oceny jurorów. Jak zwykle można było liczyć na Korę, najbardziej nieobliczalną w tym gronie, która czasami bardzo rzeczowo i merytorycznie ocenia, czasami jednak potrafi tak mocno odbiegać swoją opinią od reszty za jurorskim stołem, że powinna się cieszyć, że nie jest sędzią w skokach narciarskich (tutaj skrajne oceny są wykreślane) :mrgreen:  Mnie niestety podobało się „tylko” 7 wykonań 🙄

Jak zwykle najbardziej podobały mi się zespoły. Ostrov to dojrzała kapela, która dotyka trudnej materii jaką jest muzyka ludowa. Ich  wykonanie białoruskiej melodii było świetne. Właśnie takie sięganie do korzeni, szukanie w nich inspiracji i adaptowanie do „tu i teraz” jest dla mnie sztuką najwyższej próby. W podobnym klimacie pokazał się Joryj Kłoc. W tym przypadku większy nacisk położono na tradycję zbiorowego śpiewania. Oba wykonania, mimo podobnych inspiracji, były zupełnie inne – i na tym polega dojrzałość i świadomość muzyczna tych 2 kapel. Brawo 😆

W tym odcinku pokazały się także 2 świetne zespoły instrumentalne. Duet gitarowy  January Porębski i Kacper Kobus z dużą maestrią  wykonał „Town Hall Shuffle”. Koncepcja tych 2 młodych muzyków polegała na ciągłej zamianie ról – każdy z gitarzystów w równym stopniu potrafił zagrać partię gitary towarzyszącej,  a za chwilę przejąć rolę solową. To duża sztuka! Z kolei 4 dziewczyny z Chilla Quartet zademonstrowały profesjonalne granie w klasycznym kwartecie smyczkowym. Ich aranżacja i świetne wykonanie potwierdzają sens grania zespołowego. Znakomitym dodatkiem tego występu był krótki fragment wokalny jednej z członkiń. Całość była przemyślana i spektakularna, również wizualnie 😉

Moją uwagę zwrócił duet Sexy Suicide. Ich wykonanie w klimacie lat 80. ubiegłego wieku nie było idealne. Zgadzam się z Adamem Sztabą, że zbrakło tu nawiązania do współczesności, delikatnego zasygnalizowania, że świat się jednak trochę zmienił. Mimo wszystko wykonanie to było na tyle samodzielne i wyraziste, że nie można było tego nie zauważyć. Jeszcze więcej zamieszania wśród jurorów wywołał zespół Hanza. Ich propozycja była bardzo interesująca: świetny band z charyzmatycznym wokalistą wykonujący własny, nie najgorszy utwór. Niezgodność jurorów po takich występach jest dla mnie zawsze szokiem, zwłaszcza kiedy ci sami specjaliści potrafią komplementować bardzo przeciętnych wokalistów karaoke.

Ozdobą tego odcinka był występ zespołu Anny Cyzon. Już samo pojawienie się w programie tej klasy artystki jest sporą niespodzianką, Od pierwszego taktu słychać było, że zarówno zespół, jak i przede wszystkim wokalistka, wiedzą po co są na scenie. Nie ulega wątpliwości, że Anna Cyzon już dawno powinna występować na zupełnie innych scenach. Niestety rzeczywistość naszego SZOŁBIZNESU, głównie jego hermetyczność, zmusza wielu artystów do występowania w talent show’ach. Dla nich jest to na pewno duży stres, jednak dla nas, widzów, zdecydowane podniesienie atrakcyjności programu.

No i znowu mamy do czynienia z paradoksem. Po pierwszych 2 odcinkach bałem się, że poziom  tej edycji będzie cienki, i że nie będzie na kogo postawić. Teraz wiadomo już, że program lotów nie obniżył, a do koncertów na żywo trzeba będzie zrobić selekcję wyrzucając dobrych wykonawców. Wszystko więc na to wskazuje, że nie wszystkich moich faworytów jeszcze tu zobaczę. Szkoda 🙁

Zostaw komentarz