Meek, Oh, Why? – „Wszystko w swoim czasie” [RECENZJA]
W przypadku tego artysty chciałoby się powiedzieć: „nic dwa razy się nie zdarza”, bo ani żaden wcześniejszy, ani późniejszy album nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak „Zachód”, a właśnie od tego krążka zacząłem moją znajomość z nim. „Wszystko w swoim czasie” już tak mnie nie zachwyca, ale na pewno nie można odmówić muzykowi artystycznej tożsamości, bo nie da się go pomylić z nikim innym, a to, w czasach, kiedy jedna pani brzmi jak pięć innych, a większość raperów rozpoznać można jedynie po wyglądzie, jest wystarczające, aby sięgać po kolejne jego krążki.
Już przy poprzednim albumie wyrażałem podziw, że Meek, jako doświadczony, porządnie wykształcony muzyk korzysta z pomocy kolegów, którzy wspomagają go kompozytorsko i produkcyjnie. Teraz jest to kilku znanych producentów, ze zdecydowaną przewagą braci Biesy. Ich muzyka jest wyrazista i konkretna, bo takie utwory jak: „Nie ma szans”, albo „LCV” to przede wszystkich dobry pomysł muzyczny. W dodatku to się sprawdza w połączeniu z osobistymi tekstami artysty.
Cała płyta jest o tym, jak wytrwałością i konsekwencją Meek, Oh, Why? doszedł do swojego „tu i teraz”. Szkoda, że powtarzanie tego samego w kilku pierwszych utworach trochę temat przegrzało, ale i tak nie jest najgorzej, jak choćby w „Bańce”, gdzie artysta pokazuje, że umie składać fajne linijki. W połowie płyty robi się inaczej, reprezentują je najpierw „Przeszłość”, potem „Rzeka” i „Zoo”. Tutaj bliżej jest do atrakcyjnych piosenek, ale ciągle jest stylowo i interesująco. Pod koniec jeszcze optymistyczny, jakby podsumowujący cały album „Wspaniały świat”, a wcześniej jeszcze ciekawe „Łezki” i „Życie jest jedno” ze Skubasem. No właśnie, grzechem byłoby narzekać, bo to całkiem udany album.
8/10