Michael Kiwanuka i jego dwie artystyczne osobowości – „Small Changes” [RECENZJA]
Czwarta płyta artysty potwierdza, że jego miejsce na światowej scenie muzycznej, nieco z boku, ale ciągle wyraziście i z charakterem, to nie przypadek. 11 piosenek w klimatach, w których artysta czuje się najlepiej z tytułową „Small Changes”, albo niepozorną, prostą „One and Only”. Ale są też miłe zaskoczenia.
Kiedy się wsłuchamy w ten materiał, odkrywamy, że są tu wyraźne dwie części. Po tej bardziej lirycznej, z tzw. piosenkami dla każdego, w połowie albumu zaczyna się nieco wyraziściej, z rockowym pazurem, ale jednak ciągle z dominującym klimatem nostalgii. Teraz jakoś łatwiej mi zrozumieć nominację do Grammy za album „Kiwanuka” w kategorii „rock”. Tutaj głównie uwagę zwraca dwuczęściowy „Lowdown” z długą, jakby z nieco z innej bajki solówką gitarową. A pod koniec świetny „The Rest of Me”, utwór sprytnie łączący dwie artystyczne osobowości muzyka.
Ta płyta na pewno wymaga co najmniej kilkukrotnego wysłuchania, bo dopiero wtedy odkrywamy wszystkie podskórne smaczki i początkowo nie tak oczywisty sens. To zdecydowanie najbardziej dojrzały album artysty.
9/10