Michał Szpak – „Dreamer” [RECENZJA]
O pierwszym albumie Michała Szpaka miałem opinię nawet mnie zaskakującą – wokalista, wydawałoby się nieinteresujący, potrafił zebrać dobrych współpracowników. W efekcie słyszeliśmy niezły materiał w niezbyt dobrym wykonaniu. Najnowszy album to, jak na drugą płytę przystało, papierek lakmusowy talentu – mamy więc tutaj spektakularny pokaz gustu muzycznego artysty. Ja tej propozycji przyjąć nie mogę.
Autorami większości repertuaru są: odpowiedzialna za teksty Aldona Dąbrowska (autorka z pierwszej płyty artysty) i Sławomi Sokołowski (filar duetu Bolter, tego od hitu sprzed 30 lat "Daj mi tę noc"). Taka para twórców musiała przynieść efekt – wzniosłość, patos i ogólny banał. Same piosenki można jeszcze zaakceptować, bo są w miarę przyzwoite, zwłaszcza muzycznie. Jednak dołożenie do tego maniery Michała Szpaka powoduje już zupełnie inny wymiar muzycznej wrażliwości. W każdym takcie każdego utworu wokalista atakuje nas patosem. Nagrania są tak dziwnie zrealizowane, wręcz przekombinowane, że nie wiemy jak śpiewa sam artysta – wszystko pokryte jest silikonem, otoczone dymami i różowymi piórami.
Jedyna piosenka, która początkowo mnie zainteresowała to "Blue Moon". Niestety, wykonawcy i realizatorzy nagrania bardzo szybko zamienili ją w typowy dla tego albumu koszmar. Podobnie jest z "Let Me Dream" – tutaj wtórność kompozycji wychodzi na pierwszy plan. Szkoda, bo przy odrobinie dobrej woli i wyobraźni muzycznej te piosenki mogłyby być niezłe.
Czy ta płyta może się podobać? Tak, jak najbardziej. Bo tutaj nie da się jednoznaczenie powiedzieć, że coś jest dobre albo złe. Ocena tego albumu to raczej deklaracja należenia do określonej estetyki. Nie mam wątpliwości, że płyta będzie się dobrze sprzedawała.
No cóż, o gustach się nie dyskutuje.
4/10