Skip to content
27 paź / admin

Miętha – „36.6” to całkiem dobra temperatura. [RECENZJA]

Najnowszego albumu Mięthy słucham od dnia wydania. A właściwie nieco wcześniej, bo 9 singli pojawiło się w sieci dużo wcześniej. Słuchając więc tej płyty wydaje ona nam się znajoma. I niestety, nieco w związku z tym rozczarowująca – każdy z tych utworów, zwłaszcza w kontekście zapowiadanej płyty był interesujący. I rzeczywiście warto było czekać. Pełna wersja płyty ma 25 utworów, ale w tej chwili w streamingu możemy wysłuchać jedynie 15. Dla mnie to wystarczy, bo tym razem nie jest aż tak świetnie, aby mieć apetyt na kolejne piosenki.

Przypomnijmy – Miętha to duet dwóch młodych artystów. Skip odpowiada za warstwę słowną, pisze teksty i bardzo interesująco je wykonuje. Za muzykę odpowiada jego stały producent – AWGS.  Panowie od początku, po kilkumiesięcznej znajomości, zaczęli nagrywać materiał, który za każdym razem się wyróżnia. Najciekawszy był debiutancki krążek, już wtedy zachwycałem się, w jaki sposób chłopakom udało się stworzyć świetny duet. Teraz jest równie dobrze – wszystko brzmi spójnie i wiarygodnie. Koncepcja jest prosta – obracamy się w klimatach codziennych, mocno zdominowanych przez uczucia, albo częściej tzw. uczucia. I mimo, że są to teksty bardzo przeciętne, momentami nieco banalne, to słucha ich się bardzo dobrze. A niektóre linijki (jak ta o nieodebranych telefonach, albo:  “Kocham być z dziewczynami / nienawidzę ich kochać”) szybko wpadają w pamięć.

Spójność materiału to duża zasługa muzyki, wszystko brzmi jak dobrze posklejane elementy, ale przecież już od początku istnienia tego duetu słychać wyraźnie, że między panami jest niezły przelot. Np. bardzo dobry, wpadający w ucho jest “100 nieodebranych”, albo zupełnie inny,  refleksyjny, ze świetnie dopasowaną muzyką “Odejdź”. Zresztą płyta, im  bliżej końca, tym jest ciekawsza, bo jest jeszcze dobry “Statek” i tytułowy “36.6”. A największym zaskoczeniem jest ostatni utwór “Mamo” – żeby napisać taki tekst trzeba mieć sporą odwagę, bo większość prób artystów biorących się za te obszary często naraża się na śmieszność. A Skip naprawdę daje radę, w dodatku wstawienie utworu na zakończenie, po wysłuchaniu tych wszystkich damsko-męskich historii, jeszcze bardziej podkreśla klasę utworu. I klasę wykonawców.

Wrażenie także robi lista gości, a to w przypadku Mięthy raczej nowość, żeby wspomnieć, że w dotychczasowych dwóch albumach pojawił się tylko jeden zaproszony wykonawca. Teraz słyszymy kilku renomowanych artystów: Palucha w “Guilty Gucci”, utworze stylistycznie odbiegającym od reszty, ale na pewno wartym zainteresowania, albo  Otsochodzi w tytułowym “36,6”. A, jest jeszcze Natalia Szroeder w “Zanim pójdziesz” – ten singiel ma największą liczbę wyświetleń. Na pewno udział gości był dobrze przemyślany, bo każdy z nich wniósł tu trochę powietrza, a pewnie marketingowo też to miało dodatkowy sens. Bo ten album może nie ma wielkich przebojów, nie jest lepszy od poprzednich krążków, a mimo to słucham go z wielką przyjemnością.

8/10

Zostaw komentarz