Skip to content
8 paź / Wojtek

MiKromusic – „Mikromusic z dolnej półki” [RECENZJA]

Kiedy wyszła w świat informacja, że Mikromusic wypuści płytę live jakoś szczególnie mnie to nie zainteresowało. Płyty koncertowe, jeśli nie przynoszą nowego repertuaru, są czymś w rodzaju "the best of", tylko że w nieco gorszym wydaniu. To sygnał, że wykonawca ma jakiś problem, więc musi o sobie przypomnieć. Tymczasem "Mikromusic z dolnej półki" to zupełnie coś innego. Już od pierwszego przesłuchania, od pierwszych dźwięków "Synu" czułem, że obcuję z materiałem wyjątkowym. Każde kolejne przesłuchanie albumu tylko mnie w tym potwierdzało, odkrywając nowe smaczki.

"Mikromusic z dolnej półki" to 12, w większości dobrze znanych piosenek, ale zagranych zupełnie inaczej. Uwagę zwraca kilka rzeczy. Przede wszystkim sposób nagrania. Aż trudno uwierzyć, że to wersje "live", bo wszystko jest tak perfekcyjnie wykonane, że ręce same składają się do oklasków. Aczkolwiek jedno wyjaśnienie – zapowiedź zespołu, że to nagrania na żywo sprawia, że spodziewamy się nagrań koncertowych. Tymczasem są to wersje określane mianem "live session", więc nagrania na tzw. setkę, w terenie niestudyjnym i bez publiczności.

Natalia Grosiak imponuje w każdym utworze. Jej silny, perfekcyjny wokal musi zrobić wrażenie. I nawet wyjątkowo nie przeszkadza mi jej maniera śpiewania z falbankami, ale chyba w mniejszym stopniu niż na płytach studyjnych. Ta maniera słyszalna jest jeszcze kilka razy, bo nie ma uzasadnienia na, krótkie co prawda, fragmenty śpiewane gardłem, podczas gdy w większości repertuaru wokalistka imponuje perfekcyjnym, świetnym wokalem i znakomitą skalą.

Po pierwszym przesłuchaniu albumu miałem wrażenie, że w nagraniach brała udział olbrzymia ilość muzyków. Tymczasem jest to zaledwie 6 ciągle tych samych osób. Ale za to tak sprawnych i uniwersalnych, że występują w różnych rolach. A to zasługa przemyślanych koncepcji wykonawczych oraz świetnych aranżacji stawiających na mądrość i jakość dźwięku. W "Tak tęsknię" uwagę zwraca ostinatowa partia gitary będąca w kontrapunkcie do harmonii utworu. W "Leć, uciekaj" i "Koniec zimy" pojawia się ciekawa, minimalistyczna harmonia wokalna. W kilku utworach ("Leć, uciekaj", "Na krzywy ryj") pojawiają się urokliwe, delikatne partie instrumentów dętych, będące inteligentnym i małoinwazyjnym uzupełnieniem harmonii. Piękna aranżacja pojawia się w znanej piosence "Tak mi się nie che". Tutaj jest zupełnie inaczej, a dramatyczna interpretacja wokalistki w połączeniu z ewolucyjnym, świetnym aranżem to mistrzostwo!

Kolejne mistrzostwo to ułożenie piosenek. Ich kolejność jest tak zaskakująca, że cały czas słuchacz musi być przygotowany na wszystko. Bo nagle, bez ostrzeżenia, po piosenkach pważnych pojawiają się te z przymróżeniem oka, jak np.: "Piękny chłop" lub "Krystyno". Za chwilę słuchamy piosenki ludowej "Kołysanka pani Broni", a po nim zaskakującej rockowej wersji "Zakopolo".

Zamykający album utwór "NIemiłość", czyli słynne "w dupie to mam" jest najlepszym zwieńczeniem tego wysmakowanego i mądrego albumu. Brawo, brawo, brawo!!!!

8/10

 

Zostaw komentarz