Skip to content
11 mar / Wojtek

Mikromusic – „Nie umiem tańczyć” [RECENZJA]

Zespół, który nigdy nie grał repertuaru przyciągającego tłumy ciągle ma się świetnie. W swoim 23-letnie życiu albumy nagrywał regularnie, ale niespiesznie, z najdłuższą, 5-letnią  przerwą od ostatniego krążka. Słuchając „Nie umiem tańczyć” czujemy, że ta przerwa bardzo się przydała – jest świeżo i atrakcyjnie, szkoda więc, że Natalia Grosiak podcina gałąź, na której siedzi.

Już przy poprzednim albumie pisałem, że Natalia Grosiak do swojego repertuaru wprowadziła zupełnie nową dla siebie manierę śpiewania z falbankami. Być może uległa modzie, bo w ten sposób śpiewa teraz wielu polskich wokalistów, zwłaszcza pań. Nietrafianie w dźwięki, dodawanie do linii melodycznej niezaplanowanych ozdobników to koszmar, który tak mocno się w wokalistce zakorzenił, że otwierającego album „Już nic, już nikt” nie da się słuchać. I szkoda, że ten utwór wybrano na pierwszy, bo potem już tak źle nie jest.

„Nie mogę tańczyć” to przede wszystkim dobre piosenki. Można tu wyodrębnić dwa nurty. Pierwszy to utwory artystyczne, z pięknym duetem z Dawidem Tyszkowskim we „Wronach”. Tutaj wszystko jest dobre: muzyka i tekst, wokaliści, świetna aranżacja. Jeszcze ciekawsza, dla mnie najlepsza w tym materiale jest „Chyba najlepszy dzień”. Drugi nurt to piosenki z przymrużeniem oka, a w tych zespół czuł się zawsze bardzo dobrze. Tutaj rozpoczyna się od piosenki tytułowej, dalej jest dowcipna „Marianno” i napisana i wykonana najbardziej wprost „Wkurzasz mnie”. Coś mi się wydaje, że te piosenki będą ozdobą koncertów.

Najnowszy krążek Mikromusic to powrót do najlepszych czasów zespołu. Szkoda,  że swoim niechlujnym śpiewaniem Natalia Grosiak nie pozwala temu albumowi błyszczeć pełnym blaskiem.

8/10

Zostaw komentarz