Miły ATZ – ‘’ACID MORO” [RECENZJA]
Swój trzeci album artysta zrobił na bogato – 28 utworów, 76 minut muzyki, mnóstwo gości i producentów. Jakby chciał coś udowodnić. I rzeczywiście, od pierwszego wysłuchania ten materiał przyciąga, ale jeśli chcemy znaleźć odpowiedź, dlaczego tego jest tak dużo, i według jakiego klucza materiał podzielono na dwie płyty, to musimy go wysłuchać wielokrotnie.
Chyba żaden album nie zajął mi tyle czasu, żeby go dobrze zrozumieć. Od początku czułem, że jest tu jakieś drugie dno, bo kilka utworów zwracało uwagę, podobnie jak nietuzinkowa muzyka. I w końcu chyba mi się udało. Pierwsza płyta jest bardziej osobista, tutaj uwagę zwraca kilka utworów, jak choćby otwierające „Światło”, albo „Za mgłą” z fajnymi gośćmi. Dobrze też się słucha większości utworów, zwłaszcza: „Kokpitu”, „Wisdom” i „Full Time Raver”.
Na drugiej płycie jest atrakcyjniej, więcej zabawy, więcej różnorodnych gości. Dobrze się zaczyna, bo „Robię kombek”, a później „Kto się wyświetla” to przede wszystkim bardzo dobra muzyka. Dalej jest atrakcyjny „Brakuje tchu” (znakomity udział Kuby Więcka) i nieco zaskakujący, jakby skrojony do komercyjnego radia „Do środka”. Śpiewająca tutaj Dominika Płonka, swoją poprawnością i profesjonalizmem jakby nie do końca pasowała do koncepcji materiału, ale może właśnie o to chodziło? Za to w „Dazyntmeter” jest zawadiacko i z polotem, a kilku gości wpisuje się w udany efekt końcowy, dlatego wymieńmy wszystkich: Barto Katt, Nadia LoLo i gramoli.
Osobno muszę napisać o muzyce, bo ta zwraca uwagę niemal w każdym utworze. Najciekawiej jest w tych, które stworzył „misza”, muzyk stawiający kroki również jako solista-instrumentalista. Jego propozycje to coś więcej niż tradycyjne bity dla raperów. Takie próby, kiedy kompozytor myśli o całości, nie boi się wykorzystywać żywych instrumentów, to dla mnie zawsze będzie coś, co wnosi pozornie przeciętny rap na dużo wyższy poziom.
8/10