Miuosh – „Pieśni Współczesne II” [RECENZJA]
Kiedy się słucha tego albumu pierwszy raz, można odnieść wrażenie, że uczestniczy się w czymś niezwykłym. Niestety każde kolejne przesłuchanie odsłaniało sztuczność i nadmierną koturnowość. Tak naprawdę więcej tu jest krzykliwego marketingu niż prawdziwych, artystycznych wartości. Kolorowy bibelot na pięć minut. Szkoda. Ale i tak jest to płyta, którą warto poznać – tak pisałem o albumie „Pieśni Współczesne”. Teraz, kiedy artysta wydaje drugą część tego śmiałego projektu można napisać to samo, z zastrzeżeniem jednak, że jest jeszcze gorzej, bo efekt zaskoczenia teraz już nie zadziałał.
Niewiele się zmieniło: wszechobecny patos i brak myśli przewodniej. Nie wiem dlaczego nasunęło mi się porównanie z orkiestrowo-solistycznymi projektami Piotra Rubika. Wtedy był to wielki sukces komercyjny, głównie dlatego, że przeciętny słuchacz wyobrażał sobie, że ma kontakt ze sztuką wyższą, żeby nie powiedzieć filharmoniczną. Tamta muzyka była nieco populistyczna, ale w porównaniu z wizjami Miuosha jednak dużo lepsza. Kiedy wiemy, że za instrumentację i opracowanie partii chóralnych odpowiada ktoś inny, to można się zastanawiać, co tu robił Miuosh ? – linie melodyczne mało atrakcyjne i mocno powtarzalne, w tekstach dużo banału i prawd objawionych. I mimo że w każdym utworze jest jakiś dramat, to po wysłuchaniu całego materiału nie wiemy o czym to było.
Zaproszenie wielu znanych wokalistów miało chyba uatrakcyjnić materiał, ale trzeba się naprawdę mocno wsłuchać, żeby odkryć, że jest ich aż tylu. Słuchając całego materiału wszystko brzmi bardzo podobnie, jakby śpiewało tu najwyżej dwóch wokalistów, a przecież mamy tu tak charakterystyczne głosy, jak choćby: Krzysztof Zalewski i Paweł Domagała. Są jeszcze wybitni interpretatorzy: Maciej Musiał i Igor Herbut. Szkoda, że Miuosh nie potrafił wykorzystać potencjału swoich gości, bo podobnie jest u pań, kiedy nawet Kayah nie potrafiła się przebić. Jedynie Natalii Grosiak udało się zasygnalizować swoją artystyczną charyzmę, a wśród panów najbardziej charakterystyczny jest Piotr Zioła, ale nie jestem przekonany, czy zaproponowany przez Miuosha bogaty anturaż to odpowiednie dla tego wokalisty środowisko.
Album jest reklamowany przez samego autora jako nawiązania do polskiego folkloru i tradycji śląskiej. Pewnie chodziło o udział zespołu Śląsk, bo żadnych środowiskowych wpływów tutaj nie ma, a umieszczenie na płycie tylko jednej, tradycyjnej pieśni „Lipka” (tutaj jako „Zielona”) to raczej nieporozumienie.
6/10