Moje 5 minut – Kaśka Sochacka

Kaśka Sochacka bardzo długo dobijała się do SZOŁBIZNESU, ale nie widać tu jakiejś desperacji. Bardziej wygląda to jak ostrożne wchodzenie na głęboką wodę. I może dobrze, bo 31-letnia artystka jest dziś na pewno lepiej przygotowana na niespodzianki tego świata.
Wokalistka najpierw pojawiła się w „Mam talent”, gdzie spotkała się o „ochami” i „achami” jurorów. Po tym debiucie były próby komercyjnego zaistnienia, ale niezbyt udane, więc w 2014 r. artystka wzięła udział w „Must Be The Music”. I tutaj było już dużo lepiej – własny repertuar i większa świadomość artystyczna zwróciły moją uwagę. Na szczęście nie tylko moją, bo kontrakt z wokalistką podpisała wytwórnia Jazzboy Records, ta sama, która odkryła Korteza, zresztą także przy realizacji tego talent show.
Sochacka nie wykorzystała daru od losu, poczekała kilka lat i dopiero w tym roku wydała swój debiutancki album. I boję się, że moment został trochę przespany, bo na płycie nie ma już tej świeżości, którą wokalistka miała kilka lat temu. Repertuar jest nawet atrakcyjny, ale bardzo wtórny. Najczęściej można mieć wrażenie, że słyszymy Darię Zawiałow, bo stylistycznie i wokalnie jest bardzo podobnie. Wrażenie podobieństwa mogły zmienić duety z dwoma panami, ale wspólna piosenka z Kortezem nie przekonuje. Za to zachwyca mnie ta druga, „Boję się o Ciebie”, w której artystce towarzyszy Vito Bambino.
Kariera Kaśki Sochackiej to przykład na mądre wykorzystanie swoich 5 minut – nie zawsze trzeba rzucać się na wołający nas SZOŁBIZNES, czasem warto odczekać, nabrać dystansu i doświadczenia życiowego. I tylko nieliczni wiedzą, kiedy ten moment jest właściwy, bo jak za szybko, to nie dobrze, a jak się za długo czeka, to też nie za bardzo. Oczywiście wszystko zweryfikują słuchacze. I o to jestem spokojny, bo podobne wokalistki robią wielkie kariery. Jedyny problem, to moment nasycenia, ale tu także odpowie publiczność, czy ma jeszcze ochotę na kolejną sprawną, podobną do wszystkiego, wokalistkę.