Skip to content
16 sie / admin

Moonchild – „Starfruit” [RECENZJA]

To amerykańskie trio określa się jako reprezentantów alternatywnego R&B, neo-soulu i jazzu. Zaskoczenie? Dla mnie tak, bo trudno zdefiniować stylistykę tego zespołu. A zwraca się na nią uwagę dzięki inności. Członkowie formacji (Amber Navran, Max Bryk, Andris Madson) poznali się podczas studiów w tej samej uczelni muzycznej w Los Angeles. Połączyło ich podobne widzenie muzyki, a w 2012 roku wydali pierwszy album. Od tego czasu regularnie nagrywają nowy materiał – „Starfruit” jest ich piątym krążkiem.

Muzyka zespołu jest charakterystyczna, głównie dzięki wokalistce, która na tle większości śpiewających pań wypada blado. Ale tu nie o to chodzi, aby każdy element był perfekcyjny;   członkowie kapeli postawili na muzykę – wszystko jest spójne i przekonujące, a głos wokalistki wpisuje się w koncepcję wykonawczą.

“Starfruit” różni się od wcześniejszych albumów znacząco – o jego charakterze świadczą liczni goście, którzy mocno wpłynęli na kształt swoich utworów. Podobnie  o tej współpracy mówi Amber Navran, podkreślając ogromną radość ze wspólnego grania. I nie ma się czemu dziwić, bo już na otwrcie albumu słyszymy znakomitą Lalah Hathaway w “Tell Him”.  Niedawno wspomniałem o niej pisząc o najnowszym albumie Aaarona Taylora. I dobrze, że tacy muzycy ze sobą współpracują, bo dzięki temu mamy przyjemność słuchać wybitnych wykonań. Podobnie jest z Alex Isley, która pięknie zaznaczyła swoją obecność w „You Got One”. Z kolei o tej wokalistce pisałem niedawno dwukrotnie, najpierw przy okazji albumu Terrace Martina, a w ubiegłym tygodniu w recenzji płyty PJ Mortona. Jest jeszcze znajoma Rapsody w piosence „Love I Need”, raperka znana z nagrań z Jacobem Collierem i PJ Mortonem.

Uwagę zwracają ten inni goście, głównie raperka Ill Camille w „Need That”, Mumu Fresh w „Don’t Hurry Home” i zespół Tank and The Bangas, który interesująco wpisał się w ciekawą koncepcję wykonawczą „Get By”.  Zresztą opracowanie utworów to najsilniejszy punkt wszystkich płyt Moonchild. Teraz też jest czego słuchać, zwłaszcza aranżacji „What Do You Wanted” i „By Now”.

Szkoda, że ten album jest taki długi, bo gdyby z 14 piosenek zrezygnowano z 2-3, to pewnie brzmiałby jeszcze lepiej. Momentami można odnieść wrażenie, że jest nieco nudnawo, ale nie ma co narzekać, bo „Starfruit” to bardzo spójna, dobrze zrealizowana koncepcja. Zespół wypracował swój styl, który nawet tutaj, dzięki udziałowi wielu świetnych gości jest łatwo rozpoznawalny.

I o to chodzi!

9/10

 

Zostaw komentarz