Skip to content
25 sty / Wojtek

Muni Long – „Revenge” [RECENZJA]

Artystka dotychczas wydała 4 albumy. Dwa pierwsze sygnowane jako Priscilla Renea (korzystając ze swojego nazwiska Priscilla Renea Hamilton) przeszły raczej niezauważone, podczas gdy kolejne, nagrane już jako Muni Long, spotkały się ze sporym zainteresowaniem. Posypały się nagrody, w tym ta najważniejsza: Soul Train Music Award w kategorii najlepszy twórca piosenek. Bo właśnie w tworzeniu utworów artystka czuje się najlepiej. Lista wykonawców, którym napisała piosenki jest długa i imponująca, bo są tu m.in.: Ariana Grande, Mariah Carey, Marry J. Blige, Madonna, Rihanna.

Słuchając „Revenge” cały czas żałowałem, że tych piosenek nie śpiewa ktoś inny, bo głównym dla mnie problemem jest usiłowanie bycia kimś, kim się nie jest. Artystka bardzo zakrywa swój głos wspomagając się komputerem i programami wzbogacającymi ścieżkę wokalną. W efekcie jest plastikowo i nijako. I nawet kiedy czuje się, że piosenka jest niezła, to sposób śpiewania ciągnie ją mocno w dół. Dopiero pod koniec albumu słyszymy coś nieco innego, dużo lepszego. Zaczyna się od  „Type Questions”, piosenki atrakcyjnej, mogącej stać się przebojem. Podobnie jest w przypadku zamykającej album „Ruined Me”. Uwagę zwraca też „Waste No Time” , dobrze zagrany soulowy utwór, w którym wokalistka pokazuje, że dysponuje również dużo ciekawszym i bardziej naturalnym głosem w niższym rejestrze. A Najciekawszy jest dla mnie „The Baddest” – tutaj na tle świetnego akompaniamentu słyszymy inny, jakby buntowniczy głos.

Tej artystki prawdopodobnie nie poznałbym, gdyby nie nominacja do tegorocznych Grammy. Co roku przy tej okazji piszę, że w kategorii R&B wyróżniane panie to bardzo często wybory dla mnie niezrozumiałe. Takie same odczucia mam w przypadku tego albumu, podczas gdy w ciągu roku powstało kilka dużo ciekawszych krążków, jednak one nie znalazły uznania w oczach Akademii. No cóż, witamy w SZOŁBIZNESIE.

8/10

Zostaw komentarz