Skip to content
28 kwi / Wojtek

MBTM…castingi, castingi

Nie wiem jaka idea przyświecała producentowi Must Be The Music, żeby wyprodukować aż tyle odcinków castingowych? Rozumiem, że ten program ma swoje prawa, rozumiem, że jakoś trzeba przyciągnąć publiczność, ale te ciągnące się wyjątkowo długo przesłuchania zaczynają nurzyć. Nawet takiego fascynata nowym narybkiem  jak ja 😈 Na szczęście pociąg wyjeżdża już z lunelu – za tydzień ostatni casting!

No dobrze. Trechę sobie ponarzekałem, to teraz do rzeczy. Ten odcinek nie był nawet tak zły, a nawet był jednym z lepszych, bo 5 interesujących mnie wykonań, to dużo lepiej niż zazwyczaj 😆 Zacznę od zespołów. Te zawsze stanowią dla mnie najciekawszą kategorię i jak zwykle najbardziej mnie interesują.  Jeśli ktoś nigdy nie bawił się w muzykę, ten może nie mieć wyobraźni, ile czasu potrzebuje kilku ludzi, aby stworzyć przyzwoicie brzmiącą kapelę . Jeśli dołożymy tutaj autorski utwór, to porównanie z wokalistą karaoke, którego jedynym zadaniem jest nauczyć się linii melodycznej i tekstu, jest wręcz nietaktem. Dlatego nie rozumiem, jak w ogóle można pozwolić na konkurowanie w tych 2 dyscyplinach, bo to mniej więcej tak, jakby biegacz rywalizował z rowerzystą. :mrgreen: Jeśli chodzi o przygotowanie się zespołu to niewątpliwie najwięcej pracy potrzebują formacje wokalne. Pewnie dlatego jest ich tak mało w muzyce światowej w ogóle, a w Polsce zwłaszcza. Co prawda w tej edycji programu pojawiło się wyjątkowo dużo zespołów a cappella, co mnie oczywiście bardzo cieszy, jednak ich poziom najczęściej nawet nie zbliża się do maestrii, którą prezentują świetne zespoły amerykańskie. W tej edycji najlepszy zespół wokalny pojawiła się w tym odcinku. Goose Bumps to raczej zespół początkujący, bo umiejętności jego członków nie są jeszcze powawalające, ale słychać już spory potencjał. Przede wszystkim panowie wiedzą jak chcieliby brzmieć, a to już co najmniej połowa sukcesu. Teraz wystarczy trochę cierpliwości, aby to wszystko podopieszczać, i będzie dobrze. Brawo 😉

Swoje zespoły zaprezentowały 2 śpiewające frontmenki: Edyta Strzycka i Martella. Obie panie wiedzą w jakiej stylistyce czują się najlepiej, śpiewają swój repertuar i w dodatku otoczyły się dobrymi muzykami, którzy pomagają realizować plan. Twórczość obu zespołów niczym szczególnym się nie wyróźnia na naszej scenie. Takich zespołów i podobnych wokalistek mamy dosyć dużo. Jednak na tle większości uczestników te 2 występy ciągle się wyróżniają.  W tym odcinku najbardziej podobał mi się występ zespołu Sjon.Takie granie najbardziej lubię. Szkoda że po angielsku 😐

No i jeszcze podobał mi się zespół Nikt. Doceniam świadome wykonywanie coverów, bo to świadczy o wejściu na wyższy poziom. Tutaj odważna koncepcja oparta była na solidnym graniu i charyzmatycznym wokalu. Brawo 😆

Już po 3 odcinkach castingowych zacząłem się martwić, że do półfianłu przejdzie tak mało wykonawców. A jest z czego wybierać! Teraz boję się jeszcze bardziej, bo wiem, że nie wszyscy, którzy na to zasługują, będą mogli wystąpić jeszcze raz. Nie mówiąc juz o tym, że prawdopodobnie jak zwykle kilka miejsc będzie zajętych przez wykonawców, których geniusz jest dla mnie nieodgadniony. Tak jak było ze zwycięzcą ostatniej edycji. Mam nadzieję, że do takiego koszmaru już nie dojdzie 👿

Zostaw komentarz