Skip to content
18 lis / Wojtek

MBTM – koniec półfinałów

Drugi półfinał nie był już tak świetny jak ten sprzed tygodnia 😥 Za to rozstrzygnięcie było dużo lepsze, więc chyba nie ma na co narzekać. W tym koncercie podobało mi się zaledwie 4 wykonawców, co jak na wysoką stawkę i bardzo szczelne sito eliminacyjne jest wynikiem nie najlepszym. Ale, co by nie gadać, w tym koncercie nie było żadnego beznadziejnego wykonawcy, więc prawdopodobnie mówimy tu o guście muzycznym, a mój jest chyba dosyć wyrafinowany 😈

Zaczęło się świetnie. Mój faworyt z castingów, zespół The Lions, potwierdził swoją klasę. To był najlepszy występ wieczoru i chyba jeden z bardziej profesjonalnych wykonawców w tym programie EVER. Wokalistka, która śpiewa precyzyjnie, a przy tym niezwykle muzykalnie, dobra, przemyślana aranżacja i znakomici muzycy. Czego więcej potrzeba do szczęścia? W dodatku zespół rozumie prawa sceny, więc ich wizerunek i zachowanie się na niej są podążaniem za najlepszymi światowymi trendami. I bardzo dobrze, że publiczność doceniłą tę maestrię. Dzięki temu w koncercie finałowym wystąpi świetna kapela. 😆

Później było równie interesująco, ale tym razem reżyser koncertu nie wykazał się wyobraźnią – im dalej w las, tym poziom nieco gorszy. Zachwyciły mnie jak zwykle Zielone Ludki. Ten zespół za każdym razem zaskakuje, pokazuje swoej nowe oblicze. Wniosek może być tylko jeden: to kapela z bardzo dużym, ciągle nie do końca wykorzystanym potencjałem. Podobnie jest w przypadku Animators. Zagranie swojej wersji piosenki kojarzącej się z masową popkulturą w posób stylowy, to już wyższa szkoła jazdy. Brawo!

Z pozostałych wykonawców moją uwagę zwrócił Jimmie Wilson. Jego propozycja bardzo amerykańskiej piosenki jest wręcz oczywista, wszak wokalista najlepiej czuje się w stylistyce ze swojego kręgu kulturowego.  To raczej nie są moje klimaty, jednak nie można się do niczego przyczepić: dobra piosenka, porządnie wykonana, wszystko na swoim miejscu. Trochę rozczarowałem się występem Izy Kowalewskiej. Tym razem nie było tak elektryzująco jak na castingu. Prawdopodobnie zawiniła piosenka, nie tak wyrazista i rasowa jak poprzednio. A może winę ponosi umiejscowienie występu wokalistki pomiędzy 2 znakomite, barwne zespoły? Dobrze, że widzowie polubili wokalistkę,  a ja będę miał za tydzień szansę przekonać się, że jej miejsce w finale było zasłużone.  Ważne jednak, że Iza będzie mogła bronić honoru wokalistów twórczych, bo fakt zaproszenia do finału wokalisty karaoke (Conrado Yanez, zwycięzca pierwszego półfinału) jest największą żenadą programu. No cóż, już dosyć dawno inżynier Mamoń odkrył, że najlepsze piosenki są te, które już znamy :mrgreen:

Zostaw komentarz