Skip to content
14 kwi / Wojtek

Muzyka lubi spokój. Mac Ayres25 – „cloudy” [RECENZJA]

Karierę tego artysty śledzę od początku. Teraz, kiedy Mac Ayres wydaje już czwarty album, wydaje się, że jego pozycja w muzyce amerykańskiej jest stabilna, ale nie tak oczywista. I ten album jest tego najlepszym dowodem – 15 piosenek nagranych dużo wcześniej, ale teraz, kiedy są zebrane razem, tworzą intymne, interesujące oblicze artysty.

Wspólnym mianownikiem tych piosenek jest samodzielność artystyczna – wszystkie z nich artysta napisał, sam zagrał i wyprodukował. I może właśnie ta intymność wykonawcza powoduje, że to zupełnie inny album.  Dobrze się stało, że artysta zebrał te utwory, bo szkoda, żeby gdzieś przepadły. A niektóre z nich są godne uwagi, zwłaszcza przepiękna „alone with you”, piosenka z 2018 roku. Wrażenie też robi inna ballada, „holdin’” – tutaj artysta sam nagrał delikatny akompaniament i głosy drugiego planu. Albo oparta na krótkim motywie melodycznym „since u been gone i been lonely”. Również ciekawa konstrukcyjnie jest „circles”. I nawet te, w których gra sam na pianinie, jak „somebody new” brzmią interesująco i kompletnie. Aż trudno uwierzyć, że te piosenki nie zmieściły się wcześniej w żadnym albumie  studyjnym.

Trochę niepokoją mnie ciągoty do śpiewania falsetem, bo naturalny głos artysty jest wystarczająco interesujący. Inna rzecz, że Ayresowi jest kompletnie obojętnie w jakim rejestrze śpiewa, w każdym czuje się komfortowo.

Porównując ten album z tym ostatnim, z 2023 roku, widać wyraźny rozwój artystyczny. Jednak te oszczędnie nagrane piosenki sprzed 7-8 lat przypominają, że Mac Ayres umie pisać bardzo dobre utwory i nawet jeśli nikt nie będzie chciał z nim współpracować, albo nie dogada się z wytwórnią, to i tak jest w stanie nas zainteresować.

10/10

 

 

Zostaw komentarz