Skip to content
22 mar / admin

Natalia Przybysz – „Zaczynam się od miłości” [RECENZJA]

Do wysłuchania tego albumu warto się trochę przygotować, bo inaczej możemy być nieco rozczarowani. Oczywiście Natalia Przybysz, nawet jeśli jest na średnim poziomie, to i tak reprezentuje klasę dla większości lokalnych artystów niedościgłą. Ale dopiero poznanie szerszego kontekstu tego projektu daje nam właściwy obraz – wykonanie przez artystkę nieśpiewanych wcześniej tekstów Kory. Jedynym wyjątkiem jest otwierający album „Mama”, który Kora zdążyła nagrać. Trudno porównywać obie wersje, ale to, co zrobiła Natalia Przybysz to pokaz idealnej spójności tekstu z muzyką, ale głównie interpretacyjnie. Nie mamy wątpliwości, że Natalia Przybysz złapała wspólny przelot z autorką tekstu.

W pozostałych piosenkach jest podobnie – autentyczność i umiejętność złapania nastroju robią wrażenie. Świetnie wyszło odczytanie „Oka cyklonu”, ze sprytnie połamaną frazą tekstową,  z fajną nowoczesną energią, albo dobrze wymyślone, refleksyjne „Serce spokojne”. A jest jeszcze znakomity pomysł stylizowany na domowe nagranie, zaśpiewana z samym pianinem „Niedziela”. To są smaczki, które świadczą o klasie całego materiału. I jeszcze jedno – są tu dwie piosenki z tekstami Natalii Przybysz: „Zew” i „Jest miłość”, bardzo dobrze wpisujące się w całość. Wszystko przesycone jest stylistyką, której artystka jest wierna od czasu Sistars. Tak, przy takim albumie po raz kolejny zapominamy swoje pretensje, że ten świetny zespół się rozpadł, bo to co siostry Przybysz zrobiły solowo, to ważny wkład w historię polskiej muzyki popularnej.

Ciekawa jest historia powstania albumu – tu, jak często w ważnych wydarzeniach się zdarza, karty rozdawał przypadek. Najpierw zaproszono Natalię Przybysz do zaśpiewania w koncercie okolicznościowym piosenki z repertuaru Kory „Krakowski spleen”. Jednak krótko przed rejestracją telewizyjną okazało się, że poglądy polityczne artystki, a zwłaszcza jej aktywność w protestach nie są zgodne z „linią programową” organizatora koncertu – i już wiemy, o którą stację telewizyjną chodzi. Szkoda było ciekawej wersji, którą opracowała Przybysz, więc piosenka znalazła się na jej krążku  „Jak malować ogień”. I tak doszło do znajomości artystki z Kamilem Sipowiczem, strażnikiem spuścizny Kory, a ten zaproponował Natalii Przybysz zaśpiewanie tekstów wcześniej istniejących jako wiersze. Oczywiście Przybysz, jako bardzo świadoma artystka, zdawała sobie sprawę na co się porywa. Jak mówi w jednym z wywiadów, była przygotowana na to, że jeśli w trakcie nad tym materiałem poczuje jakiś dyskomfort, albo że coś idzie nie tak, będzie gotowa z tego projektu się wycofać. Na szczęście do tego nie doszło,  a my możemy delektować się ciekawymi piosenkami. Bo nie będę ukrywał, że nigdy nie byłem fanem zespołu Maanam, głównie za nie do końca udane melodie do ciekawych tekstów. I teraz spokojnie mogę odetchnąć – klasa Olgi Jackowskiej doczekała się godnej oprawy!

8/10

Zostaw komentarz