Skip to content
20 lip / Wojtek

New York Voices – „Meeting of Minds” [RECENZJA]

Każda nowa płyta tego zespołu powoduje we mnie radosne podniecenie, wszak to jedna z lepszych formacji wokalnych na świecie. A tych, reprezentujących najwyższy poziom nie ma za dużo – za to takie zespoły jak: Take 6, The Manhattan Transfer i Naturally 7 to absolutne mistrzostwo. Zwlaszcza, że te zespoły nagrywają płyty nie tak często. New York Voices  dotychczas nagrał jedynie 8 płyt samodzielnych, co na 30 lat istnienia nie jest wynikiem szczególnym. Na szczęście jest jeszcze 14 albumów innych artystów z gościnnym udziałem tego zespołu, jak właśnie niedawno wydany krążek "Meeting of Minds".

Tytuł płyty nawiązuje do  określenia "meeting of the minds", które oznacza sytuację prawną umowy za porozumieniem stron. I teraz już wszystko wiemy – te 2 strony to New York Voices właśnie i główny sprawca wydawnictwa Bob Mintzer. Ten saksofonista, członek słynnego zespołu jazzoweo Yelowjackets, z założonym przez siebie big-bandem wykonał 10 znanych utworów. NYW jako goście są tutaj mimo wszystko głównym bohaterem tej nagranej na żywo płyty. I tu dochodzimy do najważniejszych kwestii. Po pierwsze – nie do końca jestem przekonany, czy aranżacje instrumentalne były odpowiednio dobrane, bo to co było dotychczas siłą NYW, czyli znakomite, misterne opracowania wokalne tutaj jakby giną. Oczywiście można się zastanawiać jaki jest sens wspólnego występu wielogłosowego zespołu wokalnego z rozbudowanym instrumentalnie bandem. Wydaje mi się, że delikatność NYV trochę ginie w bogatym brzmieniu instrumentów.

Po drugie – fakt nagrywania płyty na żywo, z tak dużym zespołem wykonawczym jest pomysłem ambitnym. Jednak w tym szaleństwie nie wszystko  udało się nagrać spójnie. Wyskakujące czasami niektóre głosy mogą tu być gratką dla fanatyków śpiewania zespołowego, bo te drobne wpadki pozwalają lepiej śledzieć rozwiązania harmoniczne wokalistów.

Rozpocząłem od kręcenia nosem, to teraz będzie lepiej. Na pewno oba zespoły porozumiały się co do koncepcji wszystkich utworów. Już pierwszy, słynny "Autumn Leaves", swoim ciekawym podejściem zwraca uwagę. Świetna jest także aranżacja "I Get Along Without You Very Well". Właściwie w każdym utworze można znaleźć wiele smaczków, szkoda tylko że koncepcje wykonawcze opierały się na częstych partiach solowych wokalistów, bo akurat one są najsłabszym elementem. Co by jednak nie powiedzieć, to jest to bardzo dobra płyta, ale……. na tle wszystkiego, co dotychczas nagrał New York Voices ten krążek jest chyba najsłabszy.

Życzę jednak wszystkim artystom, aby nagrywali tak "słabe" albumy:-)

9/10

 

 

 

Zostaw komentarz