nowOsiecka [RECENZJA]
Najpierw był koncert w katowickim WOSPRze, później transmisja telewizyjna w TVP, a na koniec płyta. Czyli dzień jak codzień, gdyby nie zamieszanie związane z relacją telewizyjną. Nagle okazało się, że Natalię Przybysz trzeba wyciąć – to konsekwencja jej śmiałych wypowiedzi na temat aborcji. Ale prezes TVP będzie nam ciągle wmawiał, że nie posiada listy artystów zakazanych. Tego konceru nie widziałem, więc ucieszyłem się, że mogłem go wysłuchać na płycie, w dodatku w całości. Zawsze interesowało mnie nowe odczytanie znanego repertuarua a Osieciej zwłaszcza, bo to już przecież klasyka najwyższej próby.
Płyta rozpoczyna się świetnie. Najpierw Natalia Grosiak, za chwilę Monika Brodka – oba bardzo dobre, artystyczne wykonania. Pomyślałem, że oto mamy na rynku kolejną znakomitą płytę ze starym repertuarem. Ale……Nie musiałem czekać długo, bo już jako trzeci wystąpił Czesław Mozil. Jego utwór z własną muzyką jest czymś, pod czym Osiecka raczej by się nie podpisała. Całą twórczość piosenkarską tej autorki można podsumować wspólnym mianownikiem – Osiecka jak rzadko kto słyszała frazę, pielęgnowała charakter utworu i sprawiała, że ciekawe kompozycje były jeszcze lepsze, jeszcze bardziej melodyjne. Tymczasem Mozil nie próbował znaleźć żadnego klucza do świetnego tekstu. I mimo, że jego utwór jest dramatyczny, to muzycznie absolutnie nieudany. Podobnie jest w przypadku Krzysztofa Zalewskiego. Nie mogę zrozumieć, dlaczego ten bardzo wyraźny i określony wokalista pozwolił sobie na wykonanie piosenki, która dzięki najbardziej znanemu wykonaniu Anny Szałapak jest dla mnie przykładem wykonawczego kiczu. Zalewski nie usiłuje nawet znaleźć własnej drogi interpretacyjnej, po prostu daje się ponieść utworowi, myśląc, że ten sam się obroni.
Na szczęście honoru panów broni kilka udanych wykonań. Piotr Rogucki wykonał trudną, mniej znaną piosenkę „Ja nie chcę spać” Zaimponowało mi, że wokalista postawił na prostotę, nawet nie zmieniając damskiej wersji tej piosenki. Tutaj jednak najbardziej zachwyca aranżacja – bogata, ilustracyjna, po prostu piękna. Podejrzewam, że dla aranżera zabieranie się za kompozycję Krzysztofa Komedy to niezłe wyzwanie. Jednak wyszło świetnie, a w połączeniu z oszczędnym Roguckim, całość jest imponująca. Na jeszcze bardziej śmiały pomysł wpadli Łona i Webber, którzy wykonali swoiste „ad vocem” do piosenki „Na zakręcie”. Tak, jeśli dziś chce się „dyskutować” z Osiecką, to trzeba wzbić się na wyżyny. Podobnie świetnie poradzilł sobie były członek zespołu Kaliber 44, DF Feel-X, który w duecie z Gutkiem zaproponował swoje słyszenie tekstu Osieckiek. Z kolei raper L.U.C. zupełnie po swojemu wykonał piosenkę znaną z wykonań Marka Grechuty. Te wszystkie nowe odczytania Osieckiej są dla mnie największym sensem płyty. Brawo Wy!
Trochę nie rozumiem włączenia do konceru instrumentalnej wersji „Wymyśliłem ciebie” Dżambli. Co prawda wykonanie jest imponujące, ale niewiele chyba ma wspólnego z Agnieszką Osiecką. A przecież można by wykonać instrumentalnie jeden z utworów, do którego tekst napisała artystka – lista świetnych kompozycji nie zmieściłaby się na jednej kartce.
Wracając do piosenek – tu zdecydowanie rządzą panie. Oprócz 2 wspomnianycn wykonań interesujące są interpretacje Misi Furtak i zwyciężczyni ubieglorocznej edycji konkursu „Pamiętajmy o Osieckiej” Joanny Ewy Zawłockiej. Świetną robotę zrobiła też Justyna Święs, która zmieniając nieco muzykę mało znanej i nudnawej piosenki „Ach nie mnie jednej” sprawiła, że słucha jej się z dużą radością.
I tyle na temat tej ciekawej, ale jednak nieco dziwnej płyty. Szkoda, że autorom projeku zabrakło konsekwencji, bo to mógł być rarytas. Zamiast tego otrzymaliśmy interesujący album, który będzie żył swoim życiem tak długo, jak długo przetrwają nagrane na nim śmiałe próby interpretacji wielkiej mistrzyni słowa.
7/10