O coverach (prawie) wszystko – „Can’t Take My Eyes off You”
Ta piosenka w pewnych kręgach jest bardziej znana pod tytułem “I Love You Baby”. Przyznam się, że do dzisiaj tak ją nazywałem, więc teraz czas potraktować tę piosenkę prawidłowo. "Can't Take My Eyes off You" to wspólne dzieło twórców piszących największe przeboje jednego ze słynniejszych zespołów lat 60. Four Seasons. Autorami piosenki są Bob Creve (twórca wielu hitów, w tym m.in. “Lady Marmalade”) i Bob Gauido, członek Four Seasons. Piosenka została nagrana w 1967 roku, a jej wykonawcą był wyjątkowo nie zespół, a jego były frontman Frankie Valli. Od tej piosenki wokalista rozpoczął swoją karierę solową, umieszczając utwór na debiutanckiej płycie.
Piosenka szybko stała się wielkim hitem zdobywając najważniejsze listy przebojów. Nic więc dziwnego, że rzuciło się na nią wielu wykonawców, bo przecież nic tak nie podnosi własnej popularności, jak wykorzystanie już tej istniejącej, jednak cudzej. Słuchając nagrań innych artystów słyszymy, że większość z nich nie potrafiła odmówić sobie przyjemności, aby nie skopiować kilku smaczków aranżacyjnych. I tu mała dygresja. Musimy wrócić do podstawowego pytania, co może, a co nie powinno podlegać “coverowaniu”. Stoję na stanowisku, że jedynie linia melodyczna i tekst są święte, a reszta to wynik interpretacji utworu. I właśnie w przypadku „Can Take My Eyes off You”, w której elementy aranżacyjne (wstęp i motyw instrumentalny pomiędzy canto i refrenem) są tak bardzo charakterystyczne, że traktujemy je jako elementy utworu w wersji wyjściowej.
Dla porządku wspomnijmy, że również Frank Sinatra miał tę piosenkę w repertuarze i to właśnie on po raz piewszy zatytułował ją “I Love You Baby”.
Przegląd interesujących wykonań zaczniemy od dyskotekowej wersji z 1982 roku zespołu Lauryn . W tej propozycji nie ma niczego niezwykłego poza lekkim odświeżeniem piosenki, ale ciekawostką może być fakt, że to wykonanie zawojowało listy przebojów Wielkiej Brytanii, Holandii, Hiszpanii, Belgii i Japonii. W USA, czyli tam skąd pochodzi sama piosenka, ale też jej nowy wykonawca, to wykonanie zaginęło wśród wielu innych nagrań tego utworu.
Pozostając w klimatach tanecznych posłuchajmy nagranie Glorii Geynor z 1990 roku, które stało się wielkim hitem na parkietach. Właściwie samo wykonanie niczym szczególnym się nie wyróżnia, wykorzystuje chcrakterystyczne fragment aranżacji, wokalnie też jest bardziej kopią niż czymś nowym. Warto jednak pamiętać o tej werrsji, bo podtrzymywanie przy życiu starych piosenek i poszerzanie coraz młodszego kręgu odbiorców to misja godna naśladowania.
Jeszcze więcej dobrego dla piosenki zrobiła Lauryn Hill. Jej nagranie z 1998 roku ponownie wprowadziło utwór do list przebojów, a artystce dało nominację do nagrody Grammy. I takie chwile, kiedy docenia się nowe wersje starych, niejednokrotnie zapomnianych piosenek, to chwile najciekawsze dla każdego muzyka.
Wśród wspomnianej na początku długiej listy znanych artystów, który mają tę posenkę w repertuarze jest brytyjski zaspół rockowy Muse. I to spore zaskoczenie, bo akurat po tej kapelil, wydającej wiele swoich płyt, nie spodziewaliśmy się takiego repertuaru. I to wykonanie także nie jest wybitne, ale godne odnotowania, chociażby z uwagi na zastosowanie nowej, rockowej stylistyki.
Zainteresować może także remix Aiivan Lofi w komplecie z ciekawym teledyskiem w wykonaniu wietnamskiego zespołu tanecznego S4 Crew. Jeśli na początku tego nagrania odniesiemy wrażenie, że wklejone jest tutaj pomyłkowo coś innego, to proszę o trochę cierpliwości:-)
Nagranie Josepha Vincenta prezentuje znak naszych czasów. Ten młody amerykański artysta aktywny jest głównie w sieci przyciągając miliony odbiorców. Jego specjalnością są covery. I może nie są to szczyty artyzmu, ale interesujące, przede wszystkim promujące starą piosenkę.
Nancy Wilson nagrała wersję trochę inną. Forma spokojnej ballady w znaczący sposób zmienia nasze rozumienie tej piosenki. I jeszcze jedno – tutaj kompletnie odklejono się od aranżacji oryginału. No właśnie. Czyż nie oto chodzi w artystycznym odczytaniu obcego materiału?
W 2008 roku wersja oryginalna, ta sprzed 50 lat, ponownie stała się popularna za sprawą jednej z misji wahadłowca Endeavour. Piosenka była używana przez NASA do budzenia Christophera Fergusona, dowódcy załogi.
I w ten sposób żegnamy się z piosenką. Tak, to było nieco dziwne spotkanie.