Skip to content
10 lip / Wojtek

O coverach (prawie) wszystko – „Human Nature”

„Human Nature” to kolejna piosenka z legendarnego albumu „Thriller” Michaela Jacksona. Ten piąty dopiero singiel stał się też piosenką z płyty, która uplasowała się w pierwszej dziesiątce amerykańskich hitów w zestawieniu Bilboard. Utwór znalazł się na albumie w ostatniej chwili, wygrywając walkę z „Carousel” – ta piosenka ostatecznie wypadła z listy nagranych utworów i została nieco później dołączona do nowej wersji albumu ,wydanego w 2001 roku.

Piosenka, podobnie jak większość utworów na płycie, została napisana przez twórców, którzy bardzo o to zabiegali. Muzykę skomponował członek grupy Toto Steve Porcaro do tekstu słynnego autora wielu przebojów Johna Bettisa. I tę wersję demo mamy szczęście dziś posłuchać. Jest to bardzo rzadki przypadek, kiedy udostępnia się nagrania prototypowe, bo najczęściej artyści podpisują restrykcyjne umowy, aby wersje pierwotne nie miały prawa ujrzeć światła dziennego. Takie nagrania bardzo często pokazują olbrzymi wkład  w ostateczne brzmienie wykonujących je artystów. W przypadku Michaela Jacksona ta inwencja nie jest może aż tak duża, bo większość pracy „uszlachetnienia piosenki” wykonał producent płyty  Quince Jones. Dzięki niemu możemy upajać się wieloma muzycznymi smaczkami,  które tak mocno zżyły się z utworem, że często pojawiają się nawet w najlepszych wersjach innych wykonawców.

 

Nowych wykonań jest, jak zwykle w przypadku piosenek Jacksona, bardzo dużo. I na początek pierwsze „zaskoczenie” – żadne wykonanie wokalistów nie jest w stanie nawet dotknąć geniuszu oryginału. A problem polega na próbie podobnego wykonania, a nie szukania nowych obszarów kreacji. Takie podejście już z założenia musiało przegrać. Dlatego dziś będziemy słuchać wykonań wartościowych artystycznie, głównie instrumentalnych. Zaczynamy od 3 świetnych nagrań wirtuozów instrumentów dętych. Milesa Davisa nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Połączenie tego mistrza trąbki z piosenką z repertuaru kultowego Jacksona jest gwarancją klasy. Już sam fakt, że Davis zainteresował się popowym utworem, jest wystarczającą nobilitacją dla obu panów. Takie przenikanie się świata popu i jazzu to największa gratka dla melomanów.

Nieco inaczej swoją wersję zagrał inny trębacz Herb Alpert. Ten król stylu zwanego ameriachi, nawiązującego do muzyki meksykańskiej, także tutaj jest wierny swojej stylistyce. Warto zauważyć że zarówno Alpert, jak i Davis bardzo delikatnie obchodzą się z materią piosenki – ich rola to głównie powściąganie emocji, aby nie przedobrzyć.

George Howard, smooth-jazzowy saksofonista, nagrał opracowanie nieco wariacyjne. Ale nawet w tym podejściu jest klasa i elegancja.

Za chwilę wrócimy do nagrań instrumentalnych; teraz przenieśmy się do innego świata,  aby posłuchać 2 wersji zespołów wokalnych. Tej kategorii niewątpliwie bliżej jest do kreacji instrumentalnych, wymagają bowiem sporego zaangażowania jeszcze przed przystąpieniem do nagrań. A fakt śpiewania wielogłosowego z tekstem to dodatkowe utrudnienie. Zaczynamy od ciekawego nagrania Boyz II Men.

Drugie nagranie to wersja niedocenianego Duwende. Tu wszystko brzmi świetnie. Życzę zespołowi co najmniej takiej popularności, jaką ostatnio zdobywają inne, dużo gorsze zespoły. Duwende nagrał już 2 płyty z piosenkami Michaela Jacksona i wszystkie znajdujące się na nich nagrania są znakomite.

Wracamy do nagrań instrumentalnych, zaczynając od starych znajomych, duetu 2 Cellos, coraz częściej pojawiającego się w naszym coverowym cyklu. Tym razem słyszymy wyłącznie wiolonczele, bez żadnego dodatkowego akompaniamentu. W dodatku cały utwór został wykonany pizzicato – efekt robi wrażenie.

Youngblood Brass Band, amerykański zespół,  kontynuujący tradycję zespołów dętych Nowego Orleanu, postawił na radość zagrania świetnego utworu. Ich nowoczesne podejście na pewno pomaga piosence, bo jest w niej ciągle wiele przestrzeni do wykorzystania.

Na zakończenie zostawiłem prawdziwy rarytas. Jacob Collier, który od dobrych kilku lat szturmem zdobywa muzyczny Partenon, wyjątkowo świetnie czuje się w obcym repertuarze. Wystarczy wspomnieć jego debiutancką płytę z 2016 roku, na której znalazło się kilka znakomitych opracowań coverów – 2 z nich zostały docenione nagrodami Grammy. Tym razem Collier dostąpił zaszczytu występu z Metopole Orkest. Ta holenderska orkiestra, specjalizująca się w muzyce lżejszej, w ciągu swojego długiego istnienia (powstała w 1945 r.) grała z największymi, jak chociażby: Ella Fitzgerald, Al Jarreau, Dizzy Gilespie, Bono, a ostatnio ze Snarky Puppy. Do grona tych znakomitości dołącza młody Brytyjczyk, który swój specyficzny sposób śpiewania wkomponował w znakomitą partię orkiestry, z ciekawą aranżacją jej dyrygenta Julesa Buckley’a. Biorąc pod uwagę, że Collier jest protegowanym Quince Jonesa (producent albumu „Thriller” bardzo szybko zainteresował się tym wielkim talentem ułatwiając mu poruszanie się po wielkim muzycznym świecie), można założyć, że Michael Jackson byłby z tej wersji bardzo zadowolony. Bo przecież takie wykonania  pokazują, że kreacja artystyczna nie zna granic, ale potrzebuje solidego materiału wyjściowego, a tym zawsze będzie dobrze napisana piosenka.

 

 

Zostaw komentarz