Skip to content
11 kwi / Wojtek

O coverach (prawie) wszystko – „Jeszcze w zielone gramy”

„Jeszcze w zielone gramy” to jedna z bardziej znanych piosenek Wojciecha Młynarskiego. W przypadku tego wybitnego autora tekstów trudno jednak zrobić krótką listę popularnych piosenek – jest ich naprawdę sporo. Ten utwór należy do kategorii piosenek mocno utożsamianych z Młynarskim z uwagi na jego osobiste wykonanie. Później piosenkę śpiewało wielu wybitnych artystów, jednak ona zostanie na zawsze tą, która kojarzy nam się przede wszystkim z autorem. Podział piosenek Młynarskiego na te, które sam śpiewał i dużo liczniejszy zbiór piosenek pisanych dla innych artystów powoduje, że teksty w tej pierwszej grupie odbiera się trochę inaczej, bardziej osobiście. Do przyjrzenia się tej piosence sprowokowało mnie niedawne nagranie Darii Zawiałow. Do niego jeszcze powrócimy, ale zacznijmy od początku, czyli samego mistrza.

Piosenka pochodzi z nagranej w 1989 roku pod tym samym tytułem. Już to świadczy o szczególnym traktowaniu piosenki przez samego Młynarskiego, bo tekst, mimo przemijającym czasom, różnym konfliktom i codziennym problemom ciągle jest aktualny, ciągle ma to samo przesłanie. Warto też zauważyć, że zjawisko „zieloności” pierwszy raz wykorzystała Agnieszka Osiecka w „Zielono mi”. Może nieprzypadkowo nazwiska tych dwóch wybitnych autorów tekstów pojawiają się obok siebie. Muzykę do tego tekstu Wojciecha Młynarskiego napisał nie byle kto, bo sam Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz. I właśnie połączenie dwóch wielkich talentów dało rezultat w postaci świetnej, ponadpokoleniowej piosenki. Wracając jeszcze do samego tekstu, to zamiast ją czytać, warto posłuchać, w jaki sposób zrobił to Marian Opania. I już na tym etapie można się zachwycać, mimo że to dopiero połowa utworu, bo bez muzyki.

Ta bardzo charakterystyczna, ale też niezbyt przebojowa piosenka okazała się dużym sukcesem – wszystkie nowe wykonania to potwierdzają. A jest ich stosunkowo dużo.

Maciej Maleńczuk w wydanej w ubiegłym roku płycie poświęconej repertuarowi Wojciecha Młynarskiego podszedł do piosenki w typowy dla siebie sposób. Tutaj jest trochę nonszalancko, trochę zawadiacko, ale ciągle z dużym szacunkiem dla oryginału.

Zupełni inne oblicze dramatyczne, subtelniejsze odcienie optymizmu zademonstrował Adam Nowak z zespołem „Raz, Dwa, Trzy”. W tej wersji jest sporo mądrości, i to nie tylko tej tekstowej. Zespół ponownie potwierdził, że nie boi się spotkań z mądrym, wartościowym muzycznie repertuarem.

Hanna Banaszak, znakomita wokalistka, postawiła na stronę muzyczną. I to chyba właśnie o to chodzi, aby każdy artysta potrafił w obcej piosence wydobyć coś, co go bardziej kręci. Oczywiście jest to możliwe w obcowaniu z utworem, który dzięki tekstowi i muzyce daje jeszcze przestrzeń do własnych poszukiwań.

Jeszcze bardziej muzycznie jest w wersji Katarzyny Dąbrowskiej. Pomysł wykonania piosenki z kwartetem smyczkowym wprowadza utwór na poziomy wysoce artystyczne. Tutaj może imponować, że aktorka, która z racji swojego zawodu koncentruje się na tekście, potrafi także oddać szacunek muzyce. Koncepcja klasycznego akompaniamentu podkreśla walory samej kompozycji, a sposób zaaranżowania utworu świadczy o jego niewyczerpanym potencjale.

Na zakończenie wersja, od której zaczęliśmy dzisiejsze spotkanie. Już sam fakt wysokiego plasowania się na listach przebojów jest potwierdzeniem klasy twórcy. Oczywiście nie można tutaj umniejszyć wartości wykonania Darii Zawiałow. Można jedynie dyskutować o granicach ingerencji w pierwotną materię, w tym przypadku w linię melodyczną. Można się jedynie cieszyć, że ten utwór sprzed 30 lat może zainteresować młodych słuchaczy. A już osobną kwestią jest nominowanie „Jeszcze w zielone gramy” do piosenki roku w tegorocznych Fryderykach. Rewelacja!

 

 

 

 

Zostaw komentarz