Skip to content
17 wrz / Wojtek

O coverach (prawie) wszystko – „My Favorite Things”

To niebywałe, że po napisaniu ponad 150 artykułów poświęconych znanym piosenkom umknęła mi „My Favorite Thinks”. Pamięć o tym utworze zawdzięczam pewnemu młodemu polskiemu zespołowi, który na swoim debiutanckim krążku nagrał całkiem niezłą wersję.

Z ciekawości zacząłem odkrywać więc historię piosenki i jej kolejne interpretacje. Już po chwili wiedziałem, że polska wersja nie ma szans na znalezienie się w tym materiale – rozmaitych, kreatywnych i ciekawych wersji jest tak dużo, że na temat tej piosenki można napisać rozprawę naukową.

„My Favorite Things” pochodzi z wystawianego na Brodway’u, a później sfilmowanego musicalu „The Sound of Music” autorstwa Richarda Rodgersa (muzyka) i Oscara Hammersteina II (tekst). Warto posłuchać wersji oryginalnej, chociażby dla porównania, jak daleko ta piosenka dziś „odjechała”.

O późniejszym sukcesie piosenki zdecydowały dwa wykonania nagrane krótko po premierze musicalu. I to głównie one właśnie utorowały „ścieżkę kariery” piosenki.

Piosenka świąteczna

W 1961 roku Julie Andrews wykonała piosenkę w telewizyjnym programie bożonarodzeniowym.  Od tego czasu utwór jest wykonywany przez setki artystów z tej okazji.

Muszę przyznać, że powiązanie tej piosenki ze Świętami Bożego Narodzenia było dla mnie dużym zaskoczeniem. W musicalu utwór jest wykonywany przez główną bohaterkę Marię, która przed wysłaniem na służbę jako guwernantka przypomina sobie wszystkie charakterystyczne wspomnienia z dzieciństwa. Obrazy związane z okresem świątecznym mieszają się z innymi ważnymi wspomnieniami bohaterki. Później w wielu inscenizacjach i filmie tę scenę przeniesiono w inne miejsce. W każdym razie po analizie tekstu trudno się zgodzić, że jest to typowa świąteczna piosenka. Nie ma to jednak znaczenia, bo wielu artystów,  nagrywając albumy świąteczne, tę piosenkę uważa  za coś oczywistego. I pewnie podobnie myśli wielu melomanów. Bardzo podoba mi się nagranie z lat 90. ubiegłego wieku. Luther Vandross nagrał wersję w stylistyce jemu najbliższej, z ciekawym akompaniamentem.

Carole King, wielka artystka, ale głównie kompozytorka mnóstwa wspaniałych piosenek śpiewanych przez największych, nagrała płytę świąteczną. I na niej są głównie piosenki obce. „My Favorite Things” jest wykonana jak wszystkie piosenki artystki – mimo że jest wierna melodii i tekstowi oryginału, Carole King pozwala sobie na wykonanie osobiste, bliższe wrażliwości artystki. Przede wszystkim słyszymy zmianę pulsacji, a przy okazji inne metrum. Jednak Carole King nie byłaby sobą, gdyby w linii melodycznej nie dodała czegoś od siebie.

Podobnie zrobił zespół Chicago, który  „zapakował” piosenkę do swojej stylistyki.

Jeszcze inaczej zrobił zespół The Whispers, nagrywając piosenkę na płytę „Christmas Momenents”. W tym wykonaniu mieszczącym się w stylistyce lat 90. pobrzmiewają elementy smooth jazzu. Nastrój piosenki podporządkowany jest tematyce płyty, bo jakoś dziwnie się utarło, że jeśli nagranie świąteczne, to musi być nastrojowo i poważnie.

Interesującą wersję wykorzystano w świątecznej kampanii  promocyjnej Victoria Secret. To nagranie powstałe na potrzeby reklamowe wykonuje mało znana wokalistka Avila. Jej wykonanie musiało się wpisać w założenia kampanii, w ten sposób powstała refleksyjna ballada. Takie zresztą podejście jest chyba najbliższe treści piosenki. Ta wersja świadczy o wrażliwości i muzykalności artystki.

Standard jazzowy

W 1960 roku znakomity i uznany muzyk jazzowy John Coltrane porywa się na szalony pomysł nagrania 14-to minutowej wersji „My Favorite Thing”. Mało tego, tytuł piosenki to także tytuł płyty muzyka. Jego wersja jest tak dobra, a przy tym nowatorska, że bardzo szybko staje się bardziej popularna od oryginału. Oczywiście jedynie w pewnych kręgach, bo to ciągle muzyka wysmakowana, ale dla wtajemniczonych. I ci właśnie, czyli środowisko jazzowe, bardzo szybko zaczęło podążać drogą Coltyrane’a. Dziś „My Favorite Thinks” jest bardzo popularnym standardem jazzowym

Znakomitą wersję nagrał Dave Brubeck ze swoim zespołem. Tutaj wszystko jest klasycznie – najpierw podany jest temat, a potem następują części improwizacyjne. Całość jest utrzymana w konwencji wariacyjnej- bardziej jest to zabawa  materią niż czyste jazzowe granie. Ta wersja podoba mi się jeszcze bardziej niż nagranie Coltrane’a.

Do głosu muzyków szybko dołączyli wokaliści. Nie mogłem sobie odmówić, aby nie zaprezentować nagrania Sarah Vaughan. Ta wielka dama jazzu miała nieszczęście życia w podobnych czasach z Ellą Fitzgerald. Obie panie całe życie konkurowały, a dzisiaj wiadomo, że historia muzyki znalazła miejsce dla obu pań.

Anita Baker, trochę młodsza koleżanka wspomnianych pań, zaproponowała wersję dużo nowocześniejszą.  I mimo, że wokalistka lepiej czuje się w stylistyce smooth jazzowej, to tutaj zachowuje się, jakby całe artystyczne życie spędziła w klubach jazzowych.

Instrumentalnie, niekoniecznie jazzowo

Jeśli myślimy o tej piosence w wersji instrumentalnej, to automatycznie przypominamy sobie wykonania jazzowe. Tymczasem jest kilka świetnych, nieco innych wersji.

Kompozytor muzyki filmowej Kashiwa Daisuke nagrał piękną miniaturę fortepianową. Aż trudno uwierzyć, że jego wykonanie jest inspirowane typową piosenką z musicalu. Można założyć, że w natchnieniu muzykowi pomagały inne wersje, jak na przykład wspomniana interpretacja Coltrane’a. To jednak nie jest ważne, bo to co słyszymy, to prawdziwy artyzm.

Hip hopowy duet Outkast, znany ze światowego hitu „Hey Ya!”, nagrał śmiałą i nowoczesną wersję instrumentalną. Okazuje się, że zespół, który w swoich utworach autorskich lubi się trochę powygłupiać, potrafi także zagrać uczciwie i z szacunkiem dla oryginału.

 

A można jeszcze inaczej

W tym rozdziale posłuchamy kilku ciekawych wykonań, które odbiegają od głównych, opisanych już nurtów.

Zapewne wielu fanów Bjork pamięta jej świetną kreację w filmie „Tańcząc w ciemnościach”. Jej wykonanie „My Favorite Thinks jest dramatyczne i przejmujące. To oczywiście interpretacja podporządkowana potrzebom dramaturgii filmu, ale takie perełki ciągle ogląda się z przyjemnością.

Zespół Big Brovaz specjalizujący się w muzyce R&B i hip hopie nagrał ciekawą wersję. Ich propozycja w połączeniu z kreatywnym klipem tworzy interesującą wersję, bliską filmowym wersjom musicali. Oglądając ten obrazek, mam wrażenie, że wzorowano się tutaj na Moulin Rogue.

Mój ulubiony wokalista Al Jarreau tę piosenkę nagrał kilkukrotnie, lecz najbardziej przekonała mnie wersja z płyty “Tenderness” z 1994 roku. To wykonanie w duecie z sopranem lirycznym, pięciokrotną zdobywczynią nagrody Grammy Kathleen Battle. To, co mnie najbardziej zainteresowało, to wymknięcie się wszelkim koncepcjom, bo trudno to wykonanie umieścić w jakiejś konkretnej stylistyce. Prawdziwy artysta potrafi znaleźć takie obszary, które najlepiej wpisują się w jego wrażliwość i wyobraźnię, a to, w jakiej jest wykonane estetyce, czy raczej połączeniu kilku stylistyk, to już kwestia wtórna.

„Sakamichi no Apollon” to serial  animowany, w którym muzyka jest na pierwszym miejscu. Głównymi bohaterami jest dwóch nastolatków, którzy spotykają się w tej samej szkole. Chłopaków, mimo zupełnie rożnych charakterów, połączyła miłość do jazzu. Ich wykonania znanych piosenek są interesujące. Oto właśnie jeden z licznych przykładów.

Kończąc spotkanie z tą ciekawą piosenką mam poczucie niedosytu – mogłem wspomnieć o kilku zaledwie wykonaniach, podczas gdy tych naprawdę interesujących jest dużo więcej. Najciekawsze jednak jest dla mnie w tym przypadku pokazanie, że bardzo popularna piosenka może mocno odbiegać od oryginału. I nie chodzi tutaj o zmianę melodii czy tekstu, a bardziej o nowe interpretacje, które w znacznym stopniu zmieniają kontekst i postrzeganie piosenki. W tym przypadku jest to sukces dwojga wykonawców sprzed 50 lat. Brawo Julie Andres! Brawo John Coltrane!

 

Wojciech Wądołowski

sierpień, 2017 r.

Zostaw komentarz