Skip to content
21 sie / Wojtek

O coverach (prawie) wszystko – „Que Sera, Sera”

Piosenka funkcjonuje pod tym hiszpańskojęzycznym tytułem, ale prawidłowo brzmi on trochę dłużej: "Que Será, Será (Whatever Will Be, Will Be)". Piosenkę napisał znany duet twórców: Jay Livingston i Ray Evans na potrzeby filmu Alfreda Hitchcocka z 1956 roku „Człowiek, który wiedział za dużo”. Pierwszą wykonawczynią utworu była Doris Day, która w filmie grała jedną z głównych ról.

Piosenka otrzymała nagrodę Oscara (w filmie funkcjonuje pod jeszcze innym tytułem: „Whatever Will Be, Will Be (Que Será, Será”), a była to już trzecia statuetka tego duetu twórców. Na ich koncie jest aż 7 nominacji i długa lista wielkich przebojów, jak chociażby „Silver Bells” i „Mona Lisa”. Te wszystkie wielkie utwory, będące wizytówką muzyki XX wieku, charakteryzują się swoistą patyną – dziś tak już się piosenek nie pisze. I może właśnie ta dziwna magia powoduje, że nowe wersje piosenki są najczęściej bardzo wtórne.

 

Warto się zastanowić nad hiszpańskojęzyczną częścią tytułu. Zarówno słowa użyte przez autorów jak i włoski odpowiednik ("che sarà sarà") są pierwszymi udokumentowanymi przykładami funkcjonującego w Anglii heraldycznego motta. W wydanym w 1604 r. „Doktorze Fauście” Christophera Marlowe’a znajdujemy taki oto fragment:

"Che sera, sera / What will be, shall be".

Badacze języka są pewni, że tych kilka obcych słów powstało na potrzeby kontekstu anglojęzycznego – w historii języków romańskich taka fraza nie istnieje i jest wręcz niegramatyczna. Powstała ona jako dosłowne tłumaczenie każdego słowa w celu sprawienia wrażenia obcojęzycznego. Dzisiaj dzięki ogromnej popularności piosenki ta sztuczna fraza językowa zagościła w kulturze wielu krajów, występując jako tytuł filmów i książek, dając nazwę restauracjom, agencjom turystycznym, samolotom i wielu innym wydarzeniom.

Czas na posłuchanie nowych wersji piosnki. Tych jest bardzo dużo, przetłumaczono ją na wiele języków. Najczęściej te eksperymenty nic nowego nie wnoszą, można je więc tylko traktować jako przedłużenie życia utworu, jak to ma na przykład miejsce w wersji polskojęzycznej wykonywanej przez Barbarę Muszyńską

Wśród tych licznych wersji, kopiujących oryginał, jest zaledwie kilka wykonań, które starają się znaleźć w utworze coś nowego. Amerykańska aktorka Mandy Gonzales, związana głównie z teatrami na Brodway’u, zaśpiewała naturalnie, nie próbując niczego udowadniać. Delikatne skręcenie w stylistykę gospel sprawia, że słucha się tego wykonania z przyjemnością.

Kanadyjska wokalistka jazzowa Holly Cole nagrała wersję spokojną, utrzymaną w konwencji jazzowej ballady, trochę jednak bluesowej. Takie mieszanie gatunków świadczy o wrażliwości artystki, a utworowi robi dużo dobrego.

Ciekawe nagranie w stylistyce R&B nagrała amerykańska grupa Sly and the Family Stones. Ten zespół, istniejący do 1983 roku, nagrał wersję, która nawet dziś mogłaby uchodzić za nowoczesną.

https://

Bardzo ciekawe jest wykonanie Corinne Bayley Rea. Szkoda, że nie ma studyjnego nagrania, żeby lepiej wsłuchać się w wiele muzycznych smaczków, ale może właśnie dzięki temu możemy obcować z wersją bardzo oryginalną.

Kończymy równie nowoczesną wersją, która ukazała się na najnowszej płycie świetnego basisty Marcusa Millera. Ale nawet tutaj, mimo znakomitej aranżacji i śmiałego wykonania, piosenka ciągle przypomina swój długi życiorys. Bo może właśnie o to chodzi, aby nie zmieniać na siłę, tylko uszanować przeszłość i dawać starym, kultowym „przedmiotom”  godne miejsce we współczesnym świecie.

 

 

Zostaw komentarz