Skip to content
26 mar / Wojtek

O coverach (prawie) wszystko – „Riders on the Storm”

„Riders on the Storm” jest niewątpliwie jedną z ważniejszych piosenek w dyskografii The Doors. Jej fenomen to na pewno nie kompozycja, bo ta jest niezwykle prosta, oparta na kilku zaledwie dźwiękach. Utwór napisany w ambitusie kwinty (rozpiętość między najwyższym i najniższym dźwiękiem) sprawia wrażenie, że może być zaśpiewany przez każdego. Główny sukces to aranżacja piosenki – partia fortepianowa naśladująca krople deszczu, zwarta sekcja rytmiczna i długie improwizacje instrumentalne. Na tym tle oszczędna i raczej nie imponująca partia wokalna brzmi nieco egzotycznie.

Piosenka ta jest szczególna w dyskografii The Dorrs jako ostatnia nagrana przez ten legendarny zespół. Krótko po premierze utworu wokalista grupy Jim Morrison umiera. Piosenka, która na koncertach była wykonana jedynie 2 razy, dzięki swojemu świetnemu debiutowi w mediach bardzo szybko staje się wielkim przebojem, a w 2009 roku zostaje wpisana na listę Grammy Fame of Hall.

Przegląd ciekawych nagrań zaczynamy od wersji przewrotnych, czyli zaprzeczenia tego, że mamy do czynienia z mało ambitnym utworem muzycznym. Wersja nagrana przez kontrowersyjnego skrzypka Nigela Kennedy’ego znacznie wzbogaca pierwowzór. W takim otoczeniu pierwotna melodia nie wydaje się uboga – mamy tu więc kolejny dowód na to, że o sukcesie utworu nigdy nie może decydować tylko jeden element. Czasami inna koncepcja, aranżacja, czy zaskakująca stylistyka mogą znacznie zmienić oblicze utworu. W tym przypadku trudno jest mówić o nowej wersji starej piosenki, bo raczej jest to wariacja na jej temat.

Również w przypadku nagrania Carlosa Santany możemy mówić jedynie o wykorzystaniu krótkiej melodii do zupełnie nowego muzycznego pomysłu. Warto odnotować, że świetną partię wokalną nagrał tutaj Chester Bennington, wokalista Linking Park.

Wersje instrumentalne, których jest zadziwiająco bardzo dużo, kończymy nowoczesnym odczytaniem przez współtwórcę piosenki, pianistę The Doors. Ray Manzarek w duecie z trębaczem Bal pokazali, że każdy utwór, w związku z jego starzeniem się, należy nieco odświeżyć. Takie próby, które nie szukają udziwnień, a jedynie z szacunku dla oryginału, popychają go do przodu, imponują mi najbardziej.

Po tych artystycznych i raczej spokojnych wersjach instrumentalnych czas na nieco zaskakujące propozycje wokalne. Na początek próba bardzo odważna – Snoop Dogg pozwolił sobie na wykorzystanie utworu do swojej rapującej wypowiedzi. Za każdym razem, kiedy współczesny raper bierze się za ikonę muzyki, można mieć mieszane uczucia i pytanie, czy to jeszcze jest inspiracja, czy już jedynie zwykła bezczelność. Mnie jednak takie eksperymenty najczęściej przekonują, bo muzyka, jak wszystko co nas otacza, zmienia się bardzo i prawdopodobnie w szerszej perspektywie okaże się, że właśnie takie zabawy pomogły muzyce ewoluować i rosnąć razem z gadżetami tego świata.

Ciekawą wersję nagrał Senor Coconut. Jego oryginalność to zaadoptowanie piosenki do stylizacji latynoskiej, dzięki czemu z utworu mrocznego i tajemniczego powstaje kawałek taneczny. Najciekawsze w tej próbie jest jednak zwodzenie słuchacza – utwór zaczyna się podobnie jak oryginał, po czym stopniowo wchodzi w tę radosną stylistykę, po drodze jednak zdarzają się niespodzianki. Sądząc po innych nagraniach tego artysty koncepcja zwodzenia słuchacza w tym przypadku jest świadomą decyzją artystyczną. Brawo!

Megan Washington, poszukująca australijska wokalistka poszukująca, nagrywa wersję zgodną z jej ideałami. W tej wersji, bardzo ciekawej muzycznie, wartość refleksyjna przenika się z tajemniczością. Całość jest mądra i po prostu smaczna.

Na zakończenie zostawiłem wykonanie najbardziej zaskakujące. The Jolly Boys, zespół grający w stylu mento (wczesna odmiana ska), swoją ascetyczną, odartą od showbiznesowego blichtru wersją pokazuje, że jedyną granicą w muzyce jest próg gustu słuchacza i ewentualnie bariera dobrego smaku. W tym przypadku wszystko jest raczej na swoim miejscu.

Przykład piosenki „Riders on the Storm” może być najlepszym dowodem na to, że muzyka to nie tylko linia melodyczna przewodniego motywu. Nowe wersje w najlepszy sposób pokazują, że wyobraźnia artysty ogarniająca wszystkie warstwy piosenki, może uczynić wiele dobrego. Niestety znacznie częściej bywa wręcz odwrotnie, jednak brakiem artystycznej wyobraźni nie będziemy się dziś zajmować.

 

Zostaw komentarz