O coverach (prawie) wszystko – „Zielono mi”
Ta piosenka do tekstu Agnieszki Osieckiej jest w twórczości poetki wyjątkowa. Utwory z tekstami tej znakomitej autorki są dziś chętnie śpiewane przez wielu wykonawców. Najczęściej jednak są to wykonania aktorskie lub takie, w których bardzo mocno interpretuje się tekst. Nie ma w tym nic dziwnego, wszak Osiecka pisała teksty niebanalne, w których zawsze jest coś ważnego do powiedzenia. Takich tekstów nie da się po prostu odśpiewać, aczkolwiek wykonań bez zrozumienia tekstu jest sporo. niezależnie jednak od ostatecznego efektu wszyscy nowi wykonawcy wręcz prześcigają się w coraz wymyślniejszych interpretacjach. W tym kontekście piosenka „Zielono mi” jest wyjątkowa, nie biorąc udział w konkursie na interpretację tekstu, a sprawcą tej wyjątkowości jest Jan Ptaszyn Wróblewski, kompozytor utworu.
Piosenka powstała w 1970 roku i od samego początku mocno się wyróżniała. Po pierwsze to muzyka, bardzo oryginalna, nietypowa w tamtych czasach i trudna do zaśpiewania. Po drugie – z uwagi na swoją trudność muzyczną piosenka nie mogła być zaśpiewana przez typowych wokalistów, którzy wcześniej chętnie sięgali po teksty Osieckiej. Można nawet zaryzykować, że na pierwszy rzut oka piosenka może być nieatrakcyjna, dopiero jej ostateczny kształt, czyli świetna aranżacja i sprawne wykonanie, mogą przekonać, że oto spotykamy się z arcydziełem. I tak właśnie słyszymy piosenkę w świetnej interpretacji Andrzeja Zauchy, który uciekł z pierwotnej jazzującej stylistyki do swojego rockandrollowego świata.
Główna trudność wykonania „Zielono mi” to znalezienie odpowiedniego klucza. Najpierw trzeba opanować niełatwą linię melodyczną i połamaną frazę. Nieprzypadkowo chyba piosenka przyciąga głównie muzyków, wokalistów specjalizujących się w nieco ambitniejszej muzyce. W drugiej kolejności należy zdecydować się na środki wyrazu, aby interpretując tekst, nie zabić ducha muzycznego. A tekst jest tajemniczy, lekko magiczny i w sposób nieoczywisty zdecydowanie optymistyczny.
A w kominie szurum burum,
a na polu wiatr do wtóru,
a na chmurze bal do rana,
a pogoda rozśpiewana.
Zielono mi i spokojnie,
zielono mi,
bo dłonie masz jak konwalie.
Noc pachnie nam
jak ten młody las,
popielatej pełen mgły,
a w ciszy leśnej
tylko ja i ty…
A pogoda rozśpiewana,
a na chmurze bal do rana,
gada woda i sitowie,
że my mamy się ku sobie.
Zielono mi jak w niedzielę,
najmilsza ma,
dziękuję ci za tę zieleń.
Zielono mi,
bo ty, właśnie ty
w noc i we dnie mi się śnisz
i jesteś moją ciszą
w czasie złym.
Zielono mi, szmaragdowo,
gdy twoja dłoń
przy mojej śpi, niby owoc.
Zielono mi,
bo ty, właśnie ty
w noc i we dnie mi się śnisz
i jesteś moją ciszą
w mieście złym.
A pogoda rozśpiewana,
a na chmurze bal do rana,
gada woda i sitowie,
że my mamy się ku sobie,
gada woda i sitowie…
Znakomicie w ten pokręcony charakter wpisał się Mariusz Lubomski, który wykonał piosenkę podczas kultowego koncertu na festiwalu opolskim poświęconego Agnieszce Osieckiej. Wykonanie Lubomskiego, wierne tekstowi i muzyce, jest bardzo mocno nacechowane charakterystycznym dla wokalisty stylem. Jego interpretacja jest jakby nie z tego świata i pewnie o ten „odlot” Lubomskiemu chodziło.
Piosenka początkowo przechodziła ciekawą drogę – tekst napisany przez kobietę śpiewali głównie panowie. Taki obraz piosenki pozostał w pamięci odbiorców, ale też i w wyobraźni wielu artystów. To postrzeganie zmieniło się stosunkowo późno pod wpływem wersji śpiewających pań. Okazuje się, że w tekście są pewne koloryty niedostępne dla panów, może więc jest jakaś tajemnica w podskórnym porozumieniu płci, być może tekst napisany przez kobietę inaczej jest odczytywany i przeżywany przez panie i panów? Pierwszy przykład to nagranie Anny Marii Jopek. Jej liryczna wersja, przy lekkich zmianach linii melodycznej i całkowitej zmianie pulsacji, to zupełnie nowe oblicze tej dobrze znanej piosenki.
Druga dama naszej sceny Katarzyna Nosowska poświęciła Osieckiej cały album. W przypadku Nosowskiej, również autorki wielu tekstów, jest to wydarzenie szczególne. W jej interpretacji piosenka nabiera jeszcze innego, tajemniczego i natchnionego znaczenia. Sama artystka tak powiedziała o swojej przygodzie z piosenką:
Miałam już kiedyś przygodę z „Zielono mi”, tamta wersja ukazała się na płycie charytatywnej „Ladies”. Uważam jednak, że nowy aranż brzmi znacznie ciekawiej, śpiewałam do niego jak natchniona. Utwór jest przepiękny, ale też według mnie dwuznaczny.
Anna Serafińska jest kolejną wokalistką, która cały album poświęciła tekstom Agnieszki Osieckiej. Jest to dla mnie cały czas najlepsze monograficzne podejście do naszej znakomitej autorki tekstów. „Zielono mi” w wykonaniu Serafińskiej to jeszcze inna wersja – artystka postawiła na wariactwo i muzyczną zabawę. W takim podejściu przekonujemy się, że wykonanie obcej piosenki to nie tylko znalezienie nowych środków interpretacyjnych, ale przede wszystkim koncepcja na zupełnie nowe odczytanie.
Jak zwykle na deser zostawiłem coś wyjątkowego. Tym razem wyjątkowością będzie dziwne nagranie formacji PUP (Poeci Upadłego Pokolenia). W tym przypadku możemy mówić jedynie o wykorzystaniu piosenki jako tło do hip-hopowej wypowiedzi. Z jednej strony lubię takie śmiałe, lekko zwariowane pomysły, z drugiej jednak zastanawiam się, czy zespół nie potraktował tytułu piosenki zbyt dosłownie?