Skip to content
14 kwi / Wojtek

Paluch i Słoń się zabawili. No i po co? „Pośród hien” [RECENZJA]

Dwóch doświadczonych raperów łączy swoje siły. I to dwóch takich, których nie wyobrażałem sobie razem. Paluch nigdy nie był dla mnie wykonawcą interesującym, a Słoń potrafił wydać papkę, albo świetny album. I pewnie dlatego zdziwiłem się połączeniu sił. Niestety, na ciekawości się skończyło – Paluch ciągle jest taki sam, a jako ten bardziej doświadczony pociągnął swojego kolegę w dół. I wyszło tak jak zawsze – oldschoolowo i dziwnie.

W „Pośród hien” nic się nie klei, nawet tytuł – miał być atak, a tymczasem obaj artyści sami wpadli w swoje sidła. Zapowiadana walka ze złem, podział na dobrych i złych zamieniły się w zlepek różnych klimatów – niewiele z tego wynika. Pomieszanie stylistyczne to także, a może właśnie głównie sprawka licznych producentów poszczególnych utworów (Chubeats, The Returners, Chris Carson, Miroff, AWGS, PSR, Worek i Barto Katt). Tu jest tak dziwnie, że prawdopodobnie panowie raperzy nad nimi nie zapanowali – albo dali im wolną rękę, albo było im wszystko jedno. Jedynie poradził sobie Sergiusz, autor muzyki do utworu tytułowego – jest w tym jakaś koncepcja  i porozumienie artystów. Szkoda jedynie, że to jednorazowy strzał. Chociaż nie, bo ciekawy jest także poprzedzające go „Intro”. Po takich dwóch numerach można było mieć nadzieję, że ten album to jest coś. Jednak każdy kolejny studził nas, a to banalnymi „Samogon” i „Oczy na mnie”, a to wyskakującymi jak spod ziemi tekstami o sytuacji społecznej lub politycznej w Polsce. Ale nawet te, jak „Zima” i „Bez filtra”, w otoczeniu propozycji nijakich nie mają szansy dobrze zaistnieć.

Jest też kilka utworów, które mogły być dobre, jak choćby „Rytuał” – takiego Słonia, który o czymś opowiada,  najbardziej lubię. Szkoda jednak, że zaplątał się tutaj strasznie banalny refren. Podobnie jest w utworach „Milimetry” i „Rosenthal”, bo kiedy zwracamy uwagę, że jest ciekawie i stylowo, za chwilę pojawiają się zupełnie przypadkowe refreny, i czar pryska. Podobać się może muzyka w „Jednej nici”, i mimo że tekst jest nieco prosty, to w całości utwór daje radę. Nieźle jest też w „Znikającym punkcie”, ale czy doświadczeni raperzy muszą być aż tak bardzo łopatologiczni? Panowie, dajcie szansę swoim słuchaczom.

6/10

Zostaw komentarz