Pat Metheny jak dobre wino – „MoonDial” [RECENZJA]
O tym artyście powiedziano już chyba wszystko. Ja także, przy okazji każdego kolejnego albumu, bo to muzyk, którego twórczość kocha kilka pokoleń słuchaczy. Kiedyś Pat Metheny kojarzył się z fenomenalną, działającą na wyobraźnię muzyką z różnymi składami instrumentalnymi, swobodnie poruszał się po wielu stylistykach muzycznych. Ostatnio zwolnił, nagrywając albumy solowe na specjalnie dla niego zbudowanej gitarze barytonowej. W dwóch poprzednich grał swoje kompozycje z szuflady i kilka coverów. W „MoonDial” jest podobnie, najnowsze oryginalne kompozycje uzupełniają piękne wersje znanych utworów, jak choćby „Here, There and Everywhere” Beatlesów.
Mając w uszach wcześniejsze albumy artysty, w których muzycznie, głównie aranżacyjnie dużo się dzieje, można się zdziwić, że godzinny materiał z samą gitarą nadal jest atrakcyjny. Bo Pat Metheny to wciąż ten sam muzyk z olbrzymią wyobraźnią i wrażliwością, a wszystko to, co zrobił wcześniej na pewno teraz procentuje. Weźmy np. „Falcon Love”, którego słucha się jak ponadczasowego klasyka.
Pat Metheny za kilka dni skończy 70 lat, ale wiek mu w niczym nie przeszkadza, a może nawet jest obecnie jego magiczną bronią. I mam nadzieję, że niebawem usłyszymy jego nowy materiał.
10/10