Patti Austin – „For Ella 2” [RECENZJA]
Jeśli w wieku 73 lat nagrywa się takie płyty, to o czym tu gadać? Mistrzostwo w czystej postaci. To drugi album poświęcony wielkiej Elli Fitzgerald. Pierwszy powstał w 2002 roku i miał 3 nominacje do Grammy, ten „zaledwie” jedną.
Patti Austin artystką musiała zostać, bo jeśli rodzi się w rodzinie muzyków, a za rodziców chrzestnych ma się Dinah Washington i Quincy Jonesa, to nie pozostaje nic innego. W swoim bogatym życiorysie artystycznym ma współpracę z największymi: Paul Simon, Michael Jackson, Billy Joel, jednak dla mnie najbardziej spektakularna była współpraca z Quince Jonesem, a zaczęło się od fenomenalnego The Dude w 1981 roku. To szczęście współpracy z najlepszymi artystka przeniosła teraz, zapraszając znakomity zespół Gordon Godwin’s Big Phat Band. Jego lider to jeden z lepszych aranżerów, za co kilkukrotnie uhonorowano go nagrodą Grammy.
Do tego albumu wybrano piosenki znane z interpretacji Elli Fitzgerald, którym ta wielka pieśniarka dodała blasku. I Patti Austin bardzo pilnuje, aby w swoich interpretacjach trzymać się koncepcji wykonawczej Elli. Tak jest np. w świetnie wykonanej „Lullaby of Birdland” z tą samą, krótszą frazą, a pikanterii dołożył Gordon Godwin pisząc świetną, utrzymaną w stylistyce latynoskiej aranżację. Zupełnie inaczej artyści podeszli do „April in Paris”, gdzie pięknym akompaniamentem podkreślono delikatność piosenki, zupełnie inaczej niż zrobiła to Ella Fitzgerald wykonująca ją bardziej zawadiacko.
Nowocześnie robi się w połączeniu dwóch piosenek: „I Fall In Love Too Easily” i „It Never Entered My Mind” – tutaj znakomite tło robi Take 6. A no koniec „Get Happy” ze świetnie towarzyszącym chórem. Takie płyty potwierdzają jedynie, że doświadczenie to najlepszy sprzymierzeniec każdego artysty, a połączenie sił znakomitych muzyków, to najlepsze, co mogliśmy dostać!
10/10