Skip to content
9 paź / Wojtek

Paul Simon – „In the Blue Light” [RECENZJA]

Czy można być czynnym artystą mając 77 lat? Można, oczywiście. Niedawno udowodnił to na koncercie w Polsce Mick Jagger, a kilku równie zasłużonych muzyków wydało w tym roku albumy. Zaczynam od ikony muzyki Paula Simona.

Ta 14. solowa płyta artysty zawiera 10 piosenek z różnych okresów twórczości. Założeniem było, aby nagrać piosenki mniej znane, z solowych albumów. Ale nawet te nie tak przebojowe utwory są każdemu średnio osłuchanemu odbiorcy dobrze znane. Piosenki ułożone są w ciekawą opowieść złożoną z 2 piosenek z lat 70., 2 z lat 80., jednej z lat 90.  i aż 5 najnowszych. Prawdopodobnie z tymi napisanymi w XXI wieku Simon utożsamia się najbardziej.

Ta płyta to najlepszy przykład z cyklu "poprawianie samego siebie". Artysta zrobił kompendium wiedzy dla wszystkich muzyków, którzy wykonują cudzy repertuar. Bo oto Paul Simon pokazał, że w swoich doskonale wykonanych pierwotnie utworach można sporo zmienieć. Dziś te piosenki nabierają szlachetności i jeszcze większego blasku. Za ich nowe oblicze odpowiada sam artysta z udziałem Roya Halee. Ten znany producent był związany jeszcze z duetem Simon&Gurfunkel, wprowadzając zasasdę nagrywania wokali z jednego mikrofonu, i między innym w ten sposób przyczyniając się do fonograficznego sukcesu zespołu. Halee współpracował także z Simonem przy albumach solowych, jest więc jego najlepszym i najwierniejszym współpracownikiem. 

Trudno jest mówić o poszczególnych piosenkach, bo wszystkie wykonane są bardzo starannie i pięknie. Jednak nawet na tym poziomie mistrzostwa są róźnice w sposobie wykonania. Bardzo wyróżnia się "Can't Run But" z wysmakowanym akompaniamentem instrumentów orkiestrowych – i to wszystko dzieje się bez wsparcia sekcji rytmicznej. A już zaraz po tej delikatnej odsłonie słyszymy "How the Heart Approaches" z innym, ale też mistrzowskim akompaniamentem: znakomitą partią fortepianu i delikatną obecnością trąbki Wyntona Marsalisa.

I tak się dzieje przez calą płytę – do końca nie wiemy, czy zachwycamy się nowym opracowaniem starej piosneki, czy samym kontaktem z tym wielkim repertuatem. Tak się dzieje np. w "The Theacher" gdzie jego słynne "deeper and deeper" delikatnie uwodzi na tle zmysłowej gitary. Albo główna rola fortepianu w "Some Folks Likes Roll Easy".

Bardzo cieszę się, że mam przyjemność obcować z tym albumem. Miałem wrażenie, że Paul Simon informuje nas, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. A przecież jego zasługi dla muzyki popularnej są bezdyskusyjne. Nazwisko Simona zostało wpisane na listę autorów najbardziej popularnych piosenek w Library of Congress’s Gerhwin Price. Tutaj artysta znajduje się w zacnym towarzystwie, obok innych wielkich nazwisk, jak: Stewie Wonder, Paul McCartney, Burt Bacharach, Carole King, Billy Joel, Willie Nelson, Smokey Robinson i Tony Benett. Lista tych znakomitości musi robić wrażenie, ale chyba jeszcze większe robi fakt, że nazwisko Paula Simona pojawiło się na tej liście jako pierwsze – w 2007 roku. 

10/10

 

 

Zostaw komentarz