Skip to content
26 lis / Wojtek

Paweł Domagała – „Narnia” [RECENZJA]

To pierwszy przypadek, kiedy po jednym przesłuchaniu jestem gotowy do wydania opinii. Wszystko się tu zgadza, dobrze jest zagrane i zaśpiewanie, jest w tym klimat. Przyjąłem jednak zasadę, że recenzji nie piszę nie wysłuchawszy materiału co najmniej 5 razy, zmuszam się więc, bo to nie jest muzyka, która mnie szczególnie kręci. I wyszło szydło z worka – doszukuję się kilku zgrzytów, już nie jest tam miło i przyjemnie.

Paweł Domagała jak zwykle poszedł drogą, która przetarła mu szlaki – oparł swoją płytę na prostych, szczerych piosenkach, a w nich temat przewodni, czyli miłości do żony. I to jest fajne. Powplatał tutaj trochę wątków autobiograficznych – wszystko się jakoś dobrze łączy. Jest odważnie i szczerze. Nie rozumiem jednak, dlaczego w tym klimacie prawdziwego, nieco magicznego świata, pozwolił sobie na rzeczy jakby odstające od tej stylistyki. Kiedy padło „ciul” w „Łe łe” trochę się skrzywiłem, ale po „chujach” w „Durniu” kompletnie się zgubiłem. To który jest ten prawdziwy Domagała, liryczny i kulturalny, czy zadziorny? Ale najgorsze wydarzyło się w „Sukience”, w której artyście towarzyszy Kasia Sienkiewicz, ta z „Kwiatu jabłoni”. Bo nagle w materiale, w którym wszystko jest bardzo dobrze podane i nieźle zaśpiewane słyszymy wokalistkę manieryczną, tutaj wręcz tandetną. Jej sposób śpiewania niektórych fraz (nigdy nie da-łam słowa / bo nie wierzy-łam że / nie wiem gdzie wy-ląduję) jest w tak dużej kontrze do kultury wykonawczej Domagały. Nie rozumiem tego wyboru. Czyżby marketing tak mocno przytępił instynkt i krytycyzm artysty?

Bo to mogła być bardzo dobra płyta. I pewnie dla wielu odbiorców taka jest. Dla mnie nie do końca.

7/10

 

Zostaw komentarz