Peja – „G.O.A.T” [RECENZJA]
Kiedyś Peja to był gość. Jego dokonania sprzed 20 lat ciągle są legendą, a on sam wielokrotnie był uznawany raperem roku. Jednak przez te lata trochę się pozmieniało. A Peja? Peja zachowuje się, jakby ciągle tkwił w XX wieku, gdzie wszystko co wyprodukuje sprzeda się na pniu. I może ten album też się dobrze sprzeda, zresztą to już się dzieje, ale domyślam się, że głównym odbiorcą są wierni fani, którzy zachwycać się będą wszystkim co Peja zrobi.
Album "G.O.A.T." to ukłon w stronę tych wszystkich, którzy lubią stary polski rap. Bo tu ciągle tkwimy w latach 90. ubiegłego wieku. A Peja, rocznik 76, zachowuje się jak zbuntowany dwudziestolatek, ciągle waleczny i niepokorny. Tytuł albumu, czyli Greatest Of All Times, przez artystę tłumaczony jest także na język polski, ale tego wątku wolę nie dotykać. Bo na tym etapie, kiedy o artyście wiemy sporo, jego opowieści mnie głównie śmieszą. Już nawet nie oburzam się na przekleństwa, bo to obowiązkowy element gatunku, ale facet w zaawansowanym wieku mógłby znaleźć inne środki ekspresji. Nie mogę jednak przejść obojętnie obok kilku błędów językowych (sędzina, klnąć).
Dobrym pomysłem miało być zaproszenie świetnego producenta. Odnoszę wrażenie, że Magiera w tym roku zawładnął polskim rapem, bo słyszałem kilka dobrych albumów z jego udziałem. I dobrze, że Peja to zrobił, bo dzięki muzyce Magiery nie jest tak zgrzebnie, jak wskazywałyby na to teksty. Odniosłem jednak wrażenie, że nawet Magiera nie był w stanie wyciągnąć banału do przyzwoitego poziomu. W efekcie mamy sytuację, że Peja ciągnie Magierę w dół, a ten, próbując uratować obu, cały czasy troszkę się podtapia. Bo z 14 utworów podobają mi się jedynie 2, a właściwie tylko 1. "Game Changer" to spójne wszystkie elementy, a sam artysta jest w to wszystko wkomponowany i autentyczny. Zwróciłem też uwagę na "Oczekiwania" – tutaj Avi, którego słyszę pierwszy raz, robi niezłą robotę, ale tylko on niestety.
Na koniec zostawiłem "Happy End". Muzyczne podobieństwo podkładu muzycznego do jednego z utworów z ostatniej płyty Ero rzuca się od razu. To już nawet nie jest wykorzystanie zwrotów melodycznych, ale użyto podobnych brzmień i rozwiązań harmonicznych. Sprawdzam więc u źródeł. W bazie ZAiKS-u tego utworu nie ma, natomiast jest ten drugi, czyli "Nie mogę przestać". I tutaj autor muzyki jest podany, i nie jest to Magiera. Ciekawe.
6/10