Skip to content
9 gru / Wojtek

Pentatonix – „Christmas Is Here!” [RECENZJA]

Pentatonix znowu nagrywa płytę z repertuarem bożonarodzeniowym, to już 3 album na tę okoliczność. Zresztą tempo, w jakim zespół nagrywa nowe krążki jest imponujący. W tym roku, kilka miesięcy wcześniej, kapela wydała już album z coverami. Można się zastanawiać, czy ten pośpiech jest uzasadniony, bo porównując z innymi świetnymi zespołami wokalnymi, Pentatonix jest niekwestionowanym liderem w szybkości nagrywania nowego materiału. Nie można się dziwić, że repertuar bożonarodzeniowy jest ulubionym w repertuarze kapeli, bo nie ma lepszego wykonawcy do tego rodzaju muzyki, jak właśnie grupy wokalne. Jeśli zestawimy wszystkie najlepsze wykonania kolęd i piosenek związanych z okresem świąt Bożego Narodzenia, to zespoły a cappella stanowią bardzo ważny, szczególnie urokliwy rozdział.

Na "Christmas Is Here!" znalazło się 12 piosenek. Porównując tę płytę z dwiema poprzednimi, pierwszy wyróżnik to repertuar. Tym razem nagrano tylko współczesne piosenki, nie ma w ogóle tradycyjnych kolęd. I może lepiej, bo Pentatonix mógł tutaj lepiej zrealizować swoje ciągoty to rozrywkowego, typowego popowego repertuaru. Pod kątem wykonawczym jest nieźle, harmonie są dobrze przygotowane, jednak znowu daje o sobie znać tendencja do niedokładnego śpiewania – słychać nieprecyjne skoki interwałowe i charakterystyczne dla zespołu "zaśpiewy".

Dla mnie najciekawsze są zabawy konwencją. Dowcipnie opracowane "It's Beginning To Look A Lot Like Christmas" kontynowane jest w "Making Christmas". Ten utwór można potraktować jako komlpetną miniaturę muzyczną, z dobrze przeprowadzoną dramaturgią i częstymi nawiązaniami do stylistyki zespołu Queen, czy też uzyskanie charakteru musicalowych standardów. Jeszcze inaczej, interesująco brzmi "Waltz of the Flowers", słynny fragment "Dziadka do orzechów", baletu Piotra Czajkowskiego. Tutaj brzmienie kojarzy się ze sposobem śpiewania zespołów z lat 70. ubiegłego wieku, jak chociażby The Swingle Singers. Zamykający album "Jingle Bells" jest dobrym podsumowaniem – zabawa formą, zmiany tempa, wplecione cytaty muzyczne. – to wszystko pokazuje, że Pentatonix dobrze czuje się w takim repertuarze.

W wydanym 2 lata temu alumie z kolędami zdarzały się wpadki włączenia piosenek przypadkowych. Tym razem jest podobnie. Wtedy tym zgrzytem było "Alleluja" Cohena, teraz jest piosenka wielkich div, czyli Whitney Huston I Mariah Carey "When You Believe". Ten utwór znalazł się zupełnie niepotrzebnie. I szkoda, bo koncepcja wykonawcza jest bardzo dobra, a zespół towarzysząc zaproszonej wokalistce (Maren Morris) świetnie sobie radzi jako muzyczne tło. Podobnie jest w piosence "Grown-Up Christmas" zaśpiewanej przez Kelly Clarkson. Tęsknota wokalistki za wielką, dramatyczną wokalistyką trochę spycha na margines bardzo dobry wkład zespołu. Ale te ciągoty do dramatyzowania słychać także w "Where Are You Christmas?", w którym zespół w typowo popowej, lekkiej konwencji próbuje wcisnąć poważne, raczej nie pasujące tutaj  klimaty.

Nie mam watpliwości, że Pentatonix zapracował sobie na sporą popularność, bo sądząc po liczbach odsłon ich utworów w sieci, obecnie są liderem. Czy ta popularność i tempo nagrywania nowego materiału idzie w parze z jakością? Raczej nie. Jednak można się cieszyć, że ten zespół otworzył nowy rozdział zespołowego śpiewania.

8/10

 

 

Zostaw komentarz