Skip to content
29 paź / Wojtek

Pezet – „Muzyka współczesna” [RECENZJA]

Najpierw była "Muzyka klasyczna", potem "Muzyka poważna", "Muzyka rozrywkowa" i "Muzyka emocjonalna". Potem jeszcze jeden album, na inny temat. I teraz, kiedy wydawało się, że Pezet zakończył swoją działalność twórczą, bo tak zresztą zapowiadał, po 7 lat milczenia dostajemy piąty album z muzyką w tytule.

"Muzyka współczesna" to album dojrzałego artysty. Tutaj słychać, że wszystko jest po coś i wszystko ma jakiś cel. Prawdopodobnie, bo mimo wielokrotnego przesłuchania albumu nie mogę go do końca zrozumieć. Od początku czuję, że uczestniczę w czymś przemyślanym i mądrym, ale ciągle nie jestem w stanie tego dotknąć. A wszystko to wina początku albumu, który daje nadzieję. "Intro" to zapowiedź czegoś naprawdę dobrego – jest konkretnie, stylowo, z dobrym bitem. Za chwilę jest zaskakujący "Czas to iluzja" z udziałem Synów.

No właśnie, a propos. Długa lista gości w dużym stopniu zmienia to, o czym jest ten album. I to, jak go odbieramy. Na mnie wrażenie robi dwóch gości. Taco Hemingway w "2K30" świetnie nawiązuje do swojego, wydanego niedawno albumu o Warszawie. Już od początku utworu, zapowiedzi stylizowanej na spikera z kroniki flmowej, wiemy, że to Taco, a potem słyszymy, że to coś w rodzaju ad vocem. A jeszcze wcześniej na płycie znajduje się "Czas to iluzja" – utwór duetu Syny, w którym to Pezet jest raczej gościem, bo nad wszystkim  unosi się dziwna muzyka, no i ta odjechana nawijka Piernikowskiego. To dla odmiany jest zapowiedź nowego albumu tego artysty. I rzeczywiście to, co zrobił z Pezetem, to  właśnie najlepszy sposób promowania nowego materiału. Teraz, kiedy od kilku dni ten album jest już dostępny, mogę tylko powiedzieć, że warto było czekać. I dobrze, że Piernikowski zdecydował się na tak specyficzną drogę na przypomnienie się. Podobnie zresztą jak Taco stara się zwracać uwagę na swój ostatni krążek. A może było odwrotnie? Może to Pezet chciał ubarwić swój album tak wyraźnymi kolorami? Gościnnie jest tu jeszcze Oskar z PRO8L3M i duet Lua Preta w bardzo ciekawym "Zły śpi spokojnie" z zapamiętywalnym: "najpierw braki w uzębieniu, potem kondukt".

Jak już mówiłem, sam Pezet mnie nie do końca przekonuje. Bo niby podoba mi się "Magenta", ale jej nie zrozumiałem do końca. Podobnie jest z "Nauczysz się czekać" i "Outro". Dla przeciwwagi jest "Dom", który spokojnie może stać się przebojem radiowym, bo przy okazji swojej atrakcyjności to utwór kulturalny i mądry. Sporym zaskoczeniem jest "Gorzka woda" zaprezentowana w trzech nieco różnych wersjach. To może świadczyć, że Pezet miał do niego stosunek szczególny, ale do mnie to raczej nie dociera, mimo kilku niezłych fragmentów.

Wracając do gości zaproszonych do tej płyty, bo oni są chyba największym osiągnięciem Pezeta. Ale nie dlatego, że są, a dlatego, że Pezet miał pomysł kogo zaprosić i co każdy gość może tutaj wnieść. Największym sukcesem jest tutaj współpraca z Auerem. Jego podkłady powodują, że każdego utworu chce się słuchać, mimo, że tekstowo jest nie do końca. Na płycie jest jeszcze kilku innych producentów z pojedynczymi utworami, ale to właśnie Auer zrobił najwięcej dobrego.

Czy warto posłuchać tego albumu? Tak, zdecydowanie tak. Bo nawet jeśli nie wszystko będzie się nam podobać, to są takie miejsca, które muszą zrobić wrażenie. A po przeczytaniu kilku recenzji wiem, że te miejsca są zupełnie inne dla każdego z nas. I to jest właśnie największy sukces "Muzyki współczesnej"!

7/10

Zostaw komentarz