Skip to content
4 lis / Wojtek

Podsiadło – „Lata Dwudzieste” [RECENZJA]

Dawid Podsiadło żegna się z młodzieńczością. Wejście w strefę mroku, czyli przekroczenie trzydziestki, to pewnie dla niego traumatyczne przeżycie, ale nawet to artysta podaje strawnie. Z typowym dla siebie dystansem i „nonszalancją”. I aż trudno uwierzyć, że to jego zaledwie czwarty solowy album – nam się wydaje, że znamy go od dawna. Ten krążek zadowoli wszystkich: młodych i starych, popowych i bardziej ambitnych. Może najmniej zainteresuje recenzentów, ale jakie to ma znaczenie? Mnie zachwycił bardzo!

Bo kto powiedział, że atrakcyjnie i komercyjnie to automatycznie banalnie i kiczowato? Tak, Podsiadło wie, gdzie się zatrzymać, nie przekracza granicy dobrego smaku, mało tego, ciągle mieści się w swojej charakterystycznej stylistyce. Bo pozornie tu jest tak popowo i przewidywalnie, że nawet można się zdziwić, że artysta kojarzony z nieco innymi klimatami umie się świetnie odnaleźć.

Płyta jest tak dobrze skrojona, piosenki się uzupełniają, ale nie jesteśmy w stanie wybrać tych lepszych. Jeśli któraś z nich stanie się przebojem, to wyłącznie w powodu promowania w mediach, to ktoś za nas zdecydował, co będzie  popularne. Nawet dobrze wpisuje się duet z Sanah. I to największe  osiągnięcie, bo nie sądziłem, że tej pani będę kiedykolwiek słuchał dobrowolnie. Drugi duet, z Katarzyną Nosowską, to już powrót do klasy, z której oboje artystów znamy. Gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że na jednym krążku będą piosenki z Nosowską i z Sanah, to powiedziałbym, że powinien się zacząć leczyć. A Dawidowi się to udało. I to jak!

Tę płytę już wpisuję na listę moich ulubionych w tym roku, a Dawida Podsiadło podziwiam jeszcze bardziej. Bo jeśli uznamy, że ten artysta do naszego SZOŁBIZNESU wskoczył na główkę, to teraz wchodzi, a raczej wpada razem z drzwiami.

9/10

 

Zostaw komentarz