Skip to content
27 mar / Wojtek

PRO8L 3M – „Art Brut 2” [RECENZJA]

W ubiegłym roku, mniej więcej o tej porze, miałem tylko 1 ulubiony album, teraz już 3! Oczywiście mówię o albumach tegorocznych. Do listy ze znakomitym krążkiem Pauliny Przybysz i debiutu Maty dopisuję "Art Brut 2".

Bletę weź, daj jointy, szluga, skręć to i masz blanta
Zrób jej fotę z nim, żądaj hajsu i masz szantaż

Duet PRO8L3M wraca do tego, od czego zaczął – ten album jest kontynuacją wydanego w 2014 r. mixtap'u, stąd w tytule "2". Już sam tytuł jest prowokacyjny, bo "art brut" to z języka francuskiego sztuka marginesu, czyli ludzi stanu dzikiego, bez okrzesania. I jeśli kilka lat temu taki tytuł mógł być uzasadniony, to teraz znaczy już zupełnie coś innego. Bo dziś PRO8L3M nie jest już nikomu nieznaną formacją – właściwie każdy jego album jest wydarzeniem na naszym rynku, do tego stopnia, że nawet zdobywa Fryderyki. Co prawda na razie jest jeden, za "Ground Zero", ale drugi już czeka w tegorocznych nominacjach.

Ubij mięso, obtocz w jajku, bułce – masz schabowe
Daj się złapać w swoim łóżku z inną i masz problem

Płyta jest oparta na samplach polskiej muzyki rozrywkowej lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Słyszymy więc fragmenty piosenek "W domach z betonu" Martyny Jakubowicz, "HiFi" zespołu Wanda i Banda, ale też Majki Jeżowskiej i zespołu Rezerwat. Można się zastanawiać, dlaczego nie wykorzystano tutaj piosenek z drugiego brzegu, czyli: Lady Pank, Perfektu, czy Republiki? No właśnie, utwory tych charakterystycznych dla epoki kapel nie przyniosłyby chyba tak dobrego efektu. Postawiono na piosenki wyraźnie określające stylistykę dziwnych, zgrzebnych czasów. A dodatkowym zaskoczeniem mogą być fragmenty muzyki instrumentalnej: zespołu SBB, Mikołaja Hertla i Andrzeja Korzyńskiego. Wielkie brawa dla Piotra "Steez" Szulca, odpowiadającego za dźwięki na płycie. Zresztą artysta zawsze pokazywał klasę, jednak teraz wybił się ponad większość polskich beat-makerów. Już sam dobór wykorzystanych sampli i to, w jaki sposób wmieszane są w nową materię to wielka maestria. Brawo!

Zrób dziecko, idź do pracy i masz pracę dla niańki
Przemyć towar, daj się złapać i masz parę lat z bańki

Po tym albumie zniknęły wszystkie pretensje, które miałem wcześniej, bo teraz Oskar Tuszyński napisał świetne teksty. Zresztą trudno rozmawiać o samej warstwie literackiej, bo tu wszystko jest spójne, mądre i bardzo sugestywne. Zastanawiając się nad słabymi momentami płyty musiałem się poddać, bo ich po prostu nie znalazłem. Każdy utwór jest tu po coś, opowiada o ważnych momentach z życia autora. Nawet nie sądziłem, że ludzie urodzeni w latach 80., czyli w ostatnich latach Peerelu, tak dobrze pamiętają tamte czasy. Słyszymy więc nieco zapomniane pojęcia, jak: cinkciarze, pewexy, hurt-detal, brat z wojska. A Oskar jako raper i wokalista jest tak autentyczny, jakby brał udział w filmie dokumentalnym.

Wypij staremu browar – masz komedię
Spójrz na mapę, obok Szwecji, Danii – masz Norwegię

W tym natłoku udanych utworów na mądrej, koncepcyjnej płycie są takie, które mogą przyciągnąć bardziej. Mnie najpierw zainteresował "W domach z betonu" – odważny tekst widziany oczami kilkuletniego dziecka. Można Oskarowi pogratulować odwagi i cieszyć się, że po okresie zgrywów, buntu, po ukrywaniu się za agresją i wulgaryzmami, poznajemy prawdziwego człowieka z prawdziwymi uczuciami. Najbardziej podobają mi się "Skrable", utwór mogący stać się radiowym przebojem. Tutaj dochodzi do świetnej symbiozy tekstu z muzyką, a wszystko podkręcone jest niemwymuszoną interpretacją Oskara. I aż trudno uwierzyć, że wykorzystano w nim fragmenty kompozycji Mikołaja Hertla "Promień ciemności", bo o istnieniu tej i  pozostałych kompozycji instrumentalnych dziś nikt już pewnie nie pamięta.

Ten album podoba mi się odwrotnie proporcjonalnie do poprzedniego. Wtedy za każdym razem podobał mi się coraz mniej, a teraz każde przesłuchanie przynosi nowe odkrycia. I bliski jestem zachwytu, co w przypadku polskich artystów zdarza mi się nieczęsto. A najdłużej w głowie zostaną mi świetne frazy z "Szansy na sukces" – niektóre z nich posłużyły mi jako śródtytuły recenzji. W tej zabawie słownej najbardziej widać klasę pióra Oskara i flow ze "Steezem", bo bez grania do wspólnej bramki nie byłoby wyjątkowego na naszym rynku albumu!

8/10

Zostaw komentarz