PRO8L3M – „Fight Club” [RECENZJA]

Swoim ubiegłorocznym znakomitym albumem ten duet rozbudził oczekiwania. Ale też podwyższył sobie poprzeczkę, bo ani wcześniej, ani teraz, wydając nowy album, PRO8L3M nie jest w stanie nawet się do niej zbliżyć. Tym razem nie jest już tak koncepcyjnie jak poprzednio, po prostu zwykły, bardzo przyzwoity album raperów.
W ten album trzeba się dobrze wsłuchać, bo jest tak zróżnicowany, że początkowo trudno się w nim połapać. Po jakimś czasie odkryjemy, że są tu dwie warstwy. Pierwsza to utwory z licznymi gośćmi, którzy robią dużo bałaganu. Nie ma tu jakiejś myśli przewodniej, czegoś co by nas przyciągnęło. Po prostu zwykła nawalanka. Na szczęście osobną jakość tworzą znakomitości Dawid Podsiadło i Brodka. Utwory z ich udziałem są inne niż te, w których popisują się raperzy. I taka współpraca to przykład prawdziwej kreacji, bo może udział tych dwojga artystów nie jest tutaj kluczowy, ale właśnie na tym polega ich klasa: wpierać, ale nie pchać się na pierwszy plan.
Drugi nurt wyraźny w tym albumie to utwory samodzielne. I te są ciekawe, bo Oskar Tuszyński, autor tekstów i głos formacji to wykonawca nietuzinkowy. Początek albumu („Witamy, witamy, witamy”) i jego zakończenie („Adios”) są niezłą klamrą z rasową „nawijką” i dobrą muzyką. Zresztą strona muzyczna, autorstwa Piotra „Steeza” Szulca jest tu jak zwykle bardzo ciekawa. Właściwie wszystkie utwory wykonane samodzielnie są bardzo dobre, bo są tu jeszcze: „Strange Days” i tytułowy „Fight Club”, a moim ulubionym jest przedostatni na krążku „V”.
I tak sobie kombinuję, że gdyby wyjąć z tego materiału te utwory bez „gościnek”, dodali do nich dwie piosenki z Podsiadłą i Brodką, to powstałby zupełnie inny, dużo lepszy album. No cóż, od dawna wiadomo, że w sztuce mniej znaczy więcej. Ale do tego też trzeba dojrzeć.
7/10