Skip to content
19 gru / Wojtek

Ralph Kaminski – „Młodość” [RECENZJA]

No więc tak: Ralph Kaminski mocno się usadowił na naszej scenie. I to raczej nie w sposób, jaki by sobie wymarzył. Po jego niedawno wydanym albumie "Młodość" zaczynam się zastanawiać, czy ktoś tu jednak nie przesadził?

Dla mnie to artysta wyrazisty w wielu projektach, bo jego udział w ostatnich albumach Comy i Anity Lipnickiej pozostał mi w pamięci, zwłaszcza w tym pierwszym, kiedy Ralph podjął się zaśpiewania partii znanej z wcześniejszych wykonań damskich. Jest jeszcze zapamiętywalny udział w projektach kompilacyjnych: NowOsiecka, Męskie Granie 2019, a przede wszystkim znakomite wykonanie na płycie "Albo inaczej 2". Te wszystkie interpretacje zawsze przyciągały moją uwagę, dlatego jestem rozczarowany samodzielnym albumem artysty. Mam wrażenie, że Ralph Kaminski, mistrz zaskakujących wykonań obcego repertuaru, jakoś nie do końca umie się odnaleźć w piosenkach autorskich. Jakby czegoś było za dużo. Albo za mało.

Ralph Kaminski na pewno stworzył swój styl. Jego piosenki są wyraziste i "jakieś". Co prawda, głównie dzięki charakterystycznej, jasnej barwie i wysokiej skali, często porównywany jest z Arturem Rojkiem. Ale to jedyne podobieństwo. Cała reszta, czyli repertuar i sposób narracji mocno się różnią. Na "Młodości" artysta bardzo osobiście podszedł do swojego doświadczenia i wspomnień. To zapewne duża odwaga. Jednak szczerość i wielka bespośredniość mnie nie przekonują. Zwłaszcza "Tato". O takich utworach chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Zbyt dosłowne śpiewanie o niełatwych sprawach, za pomocą raczej niewysokich lotów tekstów, przy bardzo oszczędnej, surowej, jednak chyba zbyt przaśnej oprawie muzycznej, rozczarowują bardzo. A dla przeciwwagi jest zrobiona "na bogato" piosenka "Klub D", z chórem dziecięcym i dużą dawką emocji wokalisty. Nie, tego nie da się słuchać.

Piosenki można podzielić na te wykonane surowo, z bardzo nudnym fortepianem i kilka utworów opracowanych interesująco, z jakąś koncepcją i dobrą kapelą. Tutaj wymienię: "Autobusy", "Kosmiczne energie" i "Tygrys". I nie wiem, czy zabrakło czasu, aby cały repertuar przygotować na takim właśnie poziomie, czy to wynik koncepcji albumu. Bo jeśli tak, to jej kompletnie nie rozumiem.

Wydaje mi się, że gdybym piosenek z "Miłości" wysłuchał w wersji koncertowej, to pewnie zabrzmiałyby one zupełnie inaczej. Bo płyta nie jest w stanie przenieść tych wszystkich emocji i intymności, które usiłował nam pokazać artysta. Bo może nie każdy repertuar nadaje się na płytę? A może każdy, ale wymaga specjalnego potraktowania? Doceniam odwagę artysty, doceniam jego śmiałość w poszukiwaniach, ale słuchając tej płyty ciągle się przy niej nudziłem. I za każdym razem coraz bardziej:-(

6/10

Zostaw komentarz