Sasha Strunin – „Autoportrety” [RECENZJA]
Dla wielu słuchaczy Sasha Strunin może być osobą kompletnie nieznaną. No właśnie, jak to się stało, że artystka, która jest na naszym rynku już kilkanaście lat, ciągle jest osobą prawie anonimową? Może to efekt celowego wycofania się, a może nieumiejętne wykorzystanie popularności? Bo przecież duet Jet Set, którego połową była Sasha, miał sporą w Polsce popularność. Zresztą reprezentował nasz kraj w konkursie Eurowizji, a to wydarzenie, niezależnie od efektów, może solidnie ustawić karierę, co np. świetnie wykorzystała Cleo. W przypadku Sashy Strunin wydaje się, że artystka, po opuszczeniu zespołu, chciała zacząć wszystko od nowa, na swój rachunek. Trzeci album solowy pokazuje jak długą, ale konsekwentną drogę przeszła artystka.
Miron Białoszewski AD 2019
"Autoportrety" to 9 wierszy Mirona Białoszewskiego z muzyką Gary'ego Guthmana. Fakt zajęcia się poezją Białoszewskiego robi wrażenie. Co prawda to nie pierwszy kontakt muzyki z tym bardzo modnym ostatnio poetą – przypomnę kultową "Karuzelę z madonnami". No właśnie, to porównanie robi tutaj złą robotę. Bo tam, z muzyką Zygmunta Konicznego, tekst tak mocno jest spójny z melodią, że można odnieść wrażenie, że słowa dopisano później. I na tym polega klasa kompozytora, który już na etapie szkicowania utworu nadaje mu późniejszy charakter, ten charakter, który decyduje o ostatecznej klasie utworu. I tu mam największy problem na płycie "Autoportrety". Muzyka ogólnie, czyli przede wszystkim warstwa instrumentalna, jest fenomenalna. Jej rasowość i jazzujący pazur to zasługa kompozytora. To już drugie spotkanie Sashy z Guthmanem. Ich pierwsza współpraca zakończona swingowym albumem była udana. Ale tam kompozytor pisał do standardowych anglojęzycznych tekstów, mógł więc wczuć się w klimat słów. Jednak teraz, przy spotkaniu z Białoszewskim, mimo że od kilku kat mieszka w Polsce (za sprawą ślubu z Polską ma już nawet nasze obywatelstwo) na pewno nie miał możliwości w pełni poczuć bogactwa pokręconych przemyśleń Białoszewskiego. W efekcie słyszymy utwory momentami dziwne, jakby artystka śpiewała prozę. Często odnosi się wrażenie, że tekst został wciśnięty do gotowej muzyki, a linia melodyczna jest na siłę "dopisywana" do niemieszczących się słów. Dzięki temu czasami fraza jest nienaturalna, a cierpi na tym konstrukcja całego utworu.
Tak dobra muzyka jest w Polsce rzadkością
Konstrukcja płyty jest ciekawa, spięta jest utworami najbardziej atrakcyjnymi. Zaczyna się znakomitymi "A jak Wrócę" i "Przechyły", a kończy tytułowymi "Autoportretami". Tutaj nawet nie przeszkadza nie do końca konsekwentna fraza, bo całość jest tak pięknie wymyślona, że słucha się tego z przyjemnością. Podoba mi się też sama Strunin, która nie udaje wokalistki jazzowej, po prostu śpiewa naturalnie i sprawnie. Ale nie do końca, bo w tych brawurowych melodiach okazało się, że niektóre momenty są za trudne. Szkoda, że zabrakło precyzji intonacyjnej w "A jak wrócę" – dziwię się, że nikt ze znakomitych muzyków na to nie zwrócił uwagi.
Kto wymyślił gwiazdy gupsze?
Gorzej jest wewnątrz albumu, kiedy artystka śpiewa utwory o charakterze kantylenowym. Wychodzi stara prawda, że wolne utwory z długą frazą są zawsze bardziej wymagające wykonawczo. To taki papierek lakmusowy umiejętności i wrażliwości wychowawczej. W tej części albumu odzywa się popowe doświadczenie wokalistki i jej ciągoty do nieco manierycznego śpiewania. Przy okazji objawił się drobny problem dykcyjny. Prawdopobnie to zagadnienie logopedyczne, bo u wokalistki, która cały album śpiewa dykcyjnie bez zarzutu, od czasu do czasu słychać problemy z literą Ł. I kiedy jest ona na końcu wyrazu to można przyjąć, że słaba słyszalność litery wynika z szybkości, frazy, albo po prostu interpretacji. Takiego wytłumaczenia nie można przyjąć w utworze "O obrotach rzeczy", w którym w kulminacyjnym momencie słyszymy: "kto wymyślił gwiazdy gupsze". I to nie przypadek, bo ten tekst słyszymy kilka razy, ciągle z tym samym błędem. Nawet sprawdziłem tekst oryginalny, bo znając Białoszewskiego można spodziewać się wszystkiego. Ale nie, u poety jest: "A kto wymyślił gwiazdy głupsze?"
Czy ustawi się kolejka do kompozytora?
Ta płyta mogła być dużym wydarzeniem. Niestety, Sasha Strunin nie udźwignęła odpowiedzialności wykonania tak dobrego materiału. Szkoda, bo zamiast albumu wybitnego dostaliśmy jedynie interesujący, ale taki, któr ygodny jest wysłuchania. Za to spodziewam się, że do Gary'ego Guthmana zgłoszą się ambitni polscy wokaliści, bo tak dobrych kompozytorów i muzyków ze światowym szlifem powinniśmy nosić na rękach!
7/10