Skip to content
9 lip / Wojtek

Shawn Mendes – „Shawn Mendes” [RECENZJA]

Historia Shawna Mendesa to przykład na potwierdzenie kariery w stylu od pucybuta do milionera. Co prawda ten "American dream" dotyczy tutaj Kanadyjczyka, a sam Mendes nie rozpoczynał symbolicznym zarobkowaniem, a jedynie obecnością w sieci. Bo właśnie swoistym  znakiem czasów są miliony młodych (i nie tylko) ludzi, którzy publikując swoje nagrania liczą na zdobycie większej popularności. Shaw Mendes niczym nie różnił się od tych marzycieli z całgo świata, poza jednym "drobiazgiem" – na jego nagrania trafił Andrew Gertlera z wytwórni Island Records. W ten sposób 16 letni chłopak nagrał debiutancki album "Handwritten", który zadebiutował na pierwszym miejscu listy Billboard. Dzisiaj artysta wydaje już trzecią płytę.

Mendes jest współpautorem i producentem wykonawczym wszystkich piosenek. Współpracujący z nim muzycy i producenci to imponująca lista uznanych nazwisk, ale główny udział mają Teddy Geiger, Scott Harriss. Ta długa lista współpracowników pokazuje, że nagranie albumu nie jest lekką i przyjemną drogą, bo do każdej piosenki zostały zaproszone inne oosoby. Prawdopodobnie ta mieszanka różnych osobowości spowodowała, że materiał na płycie jest ciekawy i nieoczywisty. Rozpoczyna się dwoma utworami z charakterem i ciekawą konstrukcją: "In My Blood" i "Nervous". Później jest podobnie, piosenki energiczne przeplatają się z tymi spokojniejszymi, ale za każdym razem mamy do czynienia z bardzo staranną produkcją. Znajdziemy to wciągającą "Lost in Japan" albo udane duety: z Julią Michaels ("Like to Be You") i Khalidem ("Youth"). Zaplanowanie dramaturgii albumu bardzo dobrze się sprawdza w jego końcówce, kiedy możemy delektować się pięknymi balladami: "Perfectly Wrong" i "When You're Ready".

W środowisku muzycznym o tym artyście mówi się, że to atrakcyjny małopat, który uwiódł swoich rówieśników (głównie dziewczęta) prostą, popową muzyką. Słuchając albumu mogę jedynie powiedzieć, że to żaden wstyd poruszać się w takich stosunkowo prostych obszarach, pod warunkiem, że jest to zrobione na odpowiednim poziomie. A tutaj nie ma wstydu – dobrze napisane i wykonane piosenki, w dodatku znakomicie zrealizowane. Fakt, że Mendes w ciągu 3 lat nagrywa jeden album rocznie świadczy, że nie mamy do czynienia z jednosezonowym "produktem". Można się spodziewać, żd Mendes na dłużej zagości w światowej muzyce, a to, jak się rozwinie jego kariera zależeć będzie od osób, którymi otacza się artysta. Na razie jestem o to bardzo spokojny:-)

9/10

 

 

 

Zostaw komentarz