Skip to content
22 sty / Wojtek

Snarky Puppy – „Bring Us the Bright” [RECENZJA]

Do tego zespołu często wracam. Po pierwsze dla równowagi po słuchaniu najnowszych albumów innych artystów. Zwłaszcza po spotkaniami z niektórymi polskimi wydawnictwami trzeba  zrobić sobie muzyczny detox. Snarky Puppy jest tu więc najlepszy – na mnie muzyka instrumentalna działa kojąco, nawet jeśli nie jest jakoś szczególnie nostalgiczna. Po drugie – spotkanie z albumami Snarky Puppy to wielka frajda, bo to zespół mający tyle wyobraźni, że mógłby obdzielić nią wielu wykonawców. Zresztą tak też się dzieje – kapela zdobyła kilka nagród Grammy, ale tylko jedną za nagrania „solowe”, wszystkie pozostałe statuetki są wynikiem współpracy z innymi artystami. Jeśli spojrzeć na samodzielne albumy zespołu, to paradoksalnie wyróżniony został ten najsłabszy, ostatni. Tymczasem czwarta płyta „Bring Us the Bright” jest znakomita.

Już pierwszy, tytułowy utwór, pokazuje, że zespół wiedział co chciał zagrać. Tutaj muzyczna wirtuozeria przeplata się ze świetnym nastrojem, a dodanie skromnych, jakby od niechcenia partii wokalnych dodaje utworowi blasku. Aż chce się słuchać tej płyty. A dalej jest równie znakomicie. Przeważają klimaty radosne, zawsze oparte na solidnej muzyce i przemyślanej koncepcji wykonawczej każdego utworu. Bardzo dobre wrażenie robi „Celebrity” – wyważony i konsekwentny. Świetnie też brzmi „34 Klezma”, zgodnie z tytułem sprytnie zahaczający o klimaty klezmerskie. Album kończy się rasowym „Ass Soon Well Be One”.

Ogólnie album godny wielokrotnego słuchania.  Już go wpisałem na listę moich ulubionych, na pewno będę więc do niego wracał:-)

9/10

 

Zostaw komentarz