Skip to content
27 maj / admin

Snoh Aalegra – „Temporary Highs in the Violet Skies” [RECENZJA]

Snoh Aalegra, szwedzka artystka mieszkająca obecnie w Californi, swoją pierwszą zagraniczną płytą zaczyna realizować plan podboju nowych rynków. I chyba się udaje, bo „Temporary Highs in the Violet Skies” został doceniony dwiema nominacjami do nagrody Grammy. Już przy pierwszym słuchaniu było jasne, że na statuetkę artystka raczej nie ma szans, zwłaszcza na tle silnej, rasowej konkurencji. Jednak już samo znalezienie się w tym zacnym gronie (Jon Batiste, H.E.R, Jazmine Sullivan, Leon Bridges) to ogromne wyróżnienie.

Ten album jest efektem pracy dużego sztabu profesjonalistów, co słychać cały czas – piosenki są zrobione porządnie, często „na bogato”, ale tak naprawdę to nie robią wrażenia. Głównie chodzi o bałagan koncepcyjny, bo gdy spojrzymy na osobne utwory, to niemalże każdym można się zainteresować, jednak w całości, kiedy za jedną profesjonalną produkcją słucha się kolejnej, równie profesjonalnej i podobnej, to zaczyna się robić nudnawo. Bo już  produkcja pierwszego utworu, z użyciem auotune’a może ostudzić zapał słuchania. Robi się plastikowo i przewidywalnie. Na szczęście później jest już dużo lepiej, ale niesmak pozostaje.

Snoh Aalegra jest autorką wszystkich piosenek, ale do tego jest jeszcze sztab współpracowników pomagających w pisaniu tekstów i muzyki (m.in. Pharrell Williams, Ant Clemons, Terrace Martin i PJ Morton) i ponad 20 producentów. W efekcie dostajemy wyrób wysokiej jakości, ale jakby podobny do czegoś co już wielokrotnie słyszeliśmy. Są interesujące piosenki, jak „Lost You”, „Just Like That”, czy piękna ballada „Everything”. Jednak to piosenki z gośćmi (James Fauntleroy i Tyler,The Creator) zwracają uwagę – jest nieco atrakcyjniej, już nie tak laboratoryjnie. I może nie jest to album zły, ale nie wiem nawet, czy będę śledził losy artystki. A przypisanie tego albumu do stylistyki R&B to już chyba pomyłka.

8/10

Zostaw komentarz