Sokół mówi nam, że „NIC”, a jednak płacze pięścią w stół. [RECENZJA]

Nie wiem co tu jest większym zaskoczeniem, czy to, że 44-letni, bardzo doświadczony raper nagrywa dopiero drugi album solowy, czy zachwyt większości recenzentów. Odnoszę wrażenie, że ten album jest jeszcze gorszy od poprzedniego. Może nie tyle gorszy, ile strasznie poplątany, mądre wątki przykryte są banałami i młodzieńczymi przechwałkami. Bo to, co uszłoby początkującemu młokosowi, w przypadku doświadczonego artysty raczej nie uchodzi. A wykorzystanie fragmentów Bajmu i Fasolek to upewnienie nas, że tu nie ma przypadków, coś w rodzaju dawki przypominającej.
Na początek, w „Cześć” Sokół robi listę obecności: kto go zna i szanuje. W ślad za tym liczni goście, zwłaszcza tłoczno jest wśród producentów – tutaj długa lista nie tylko polskich znakomitości: Zeppy Zep, DJ. B, Sampler Orchestra, Magiera, Lanek, Duit, Sergiusz, 2latefor, Fred, Pereł, Steez 83, Maciek Janicki, Bob Air, Raff J.R.,Shuko, wholelife. I to chyba robi największe wrażenie, ale bardziej na zasadzie kolejnej listy obecności, bo jakościowo jest średnio, jakby brakowało wspólnego mianownika. Bo np. uwagę zwraca muzyka Magiery do „Zorro”, ale to żadna nowość, bo ten facet doskonale wie jak robić dobrą muzykę. Ale z drugiej strony mamy niespodzianki, jak np. „Plastikowy tulipan” z nieco chyba przypadkową muzyką Duita.
Na pewno lepsze są utwory solowe, bo tam gdzie Sokół zaprosił wokalnych gości robi się najczęściej nieciekawie. „Burza” z udziałem ZIP Składu i tytułowy „Nic”(gościnnie Sergiusz) być może byłyby lepsze gdyby nie pomoc gości. A już „Ludzie z planety bezludnej” to koszmar, pewnie głównie dzięki Szpakowi. Przy okazji trzeba wspomnieć o interludiach, a przepraszam, raperzy mówią na nie „skity” – bez nich, a przynajmniej niektórych z nich i tak byśmy zrozumieli przesłanie, głównie chodzi mi o „After” i „Jednorożca”.
Na koniec albumu znowu słuchamy czegoś interesującego. Najpierw „Na cały świat” z udziałem Quebonafide, Pezeta i Shuto, potem najlepszy tutaj „Płaczemy pięścią w stół”. I może ten album nie jest taki zły, bo gdyby wyrzucić z niego kilka utworów, to moglibyśmy mówić o materiale interesującym. Ale to przecież artysta sam wie, co chce nam przekazać i jakiej chce użyć formy. I pewnie jednym ten sposób przekazu pasuje, innym trochę mniej.
6/10