Skip to content
12 mar / admin

Somi – „Holy Room: Live at Alte Oper with Frankfurt Radio Big Band” [RECENZJA]

Nagrywanie płyt live jest zawsze ryzykowne, często kończy się fiaskiem. W dyskografii największych gwiazd to jedynie dodatkowa gratka dla  fanów, rodzaj albumu „the best of” w wersji koncertowej,. Tymczasem ostatnia płyta Somi, efekt jej koncertów w 2019 roku we Frankfurcie, to perełka. Bo właśnie tutaj artystka mogła pokazać swoją osobowość i ogromną muzykalność. I aż głupio mi się przyznać, że nie znałem jej wcześniej, ale po krótkim „odsłuchowym riserczu” odkrywam, że Somi na albumach studyjnych i Somi  z „Holy Room: Live at Alte Oper with Frankfurt Radio Big Band” to nieco inne wokalistki.

Tutaj przede wszystkim zachwyca radość śpiewania. Szczególnie na początku albumu jest kilka fragmentów pokazujących, że artystka lubi „free style”, bo takiej energii i wykonawczego wariactwa nie da się do końca zaplanować. A do tego swoboda w improwizacjach. Coś pięknego.

Słuchając tego półtoragodzinnego albumu czujemy się jak na koncercie, bo dramaturgia jest ułożona znakomicie. Można jedynie pozazdrościć szczęśliwcom, którzy uczestniczyli w tym wydarzeniu, bo jeśli zachwycamy się słuchając tego materiału, to zapewne będąc tam, na żywo, można było oszaleć. Owacje publiczności to potwierdzają.

Dodatkową gratką jest wykonanie koncertu wspólnie z Frankfurt Radio Bigband, który w kilku utworach dodał kolorytu, szczególnie właśnie w tych wspomnianych klimatach „wariackich”. Ale robi też dużo więcej, jak choćby magię w uroczej piosence „Last song”. A dla przeciwwagi są utwory wykonane z samą sekcją, zespołem grającym z artystką na co dzień. Tutaj jest bardziej zmysłowo, więcej jest maestrii wykonawczej i dbania o emocje. Uwagę może zwrócić pięknie wykonana piosenka „Two Dollar Day”, która brzmi dużo ciekawiej niż wersja studyjna, a partia fortepianu to kolejna perełka.

I tak jesteśmy prowadzeni przez piosenki radosne lub refleksyjne, wszystkie mądre i o czymś. Bo Somi to artystka, dla której zawartość jest niezwykle ważna. Urodzona w USA  jako Laura Kabasomi Kakoma całe życie szuka swoich korzeni (rodzice pochodzą z Rwandy i Ugandy). Część dzieciństwa Somi spędziła w Zambii, dokąd został oddelegowany jej ojciec w ramach misji Światowej Organizacji Zdrowia. Po powrocie do USA ojciec został profesorem w jednym z uniwersytetów, a Somi zdobywała solidne wykształcenie – antropologia, kultury afrykańskie i muzyka, to dyscypliny, w których artystka zdobyła tytuły naukowe. Śledząc jej karierę artystyczną trudno nie zauważyć, że te dyscypliny nie były przypadkowe, łączą się i uzupełniają. Artystka cały czas poszukuje swoich korzeni: jeden z jej albumów, „The Lagos Music Salon”, to efekt 18-miesięcznego urlopu naukowego w Nigerii, a inny z kolei nosi tytuł „Petite Afrique”.

Słuchając najnowszego albumu artystki można się przenieść w inne obszary, bo spotkanie z tą artystką to wspaniała przygoda, do której gorąco namawiam:-)

10/10

Zostaw komentarz