Skip to content
21 cze / Wojtek

Stanisława Celińska – „Malinowa” [RECENZJA]

Malinowa herbatka wieczorem / Rozgrzewa myśli, cieszy kolorem / Tamte lata mi przypomina / Ty młody, ja dziewczyna

Ogród ciszy pełen zieleni / I wspomnieni aż sę rumienisz / Rwałam maliny, kładłam na dłoni / A Ty ustami sięgałeś po nie

Takimi, osobistymi tekstami o sobie samej, ale też o każdym z nas Stanisława Celińska opowiada o codziennym słodko-gorzkim życiu. To trzecia płyta artystki w jej nowym artystycznym życiu. Zaczęło się 6 lat temu świetnym albumem "Nowa Warszawa", ale przecież Stanisława Celińska znana jest jako wybitna interpretatorka od dawna. Piosenkarkie początki w latach 60. na szczęście wygrały z aktorstwem, bo mogliśmy artystkę oglądać w wielu rolach, zwłaszcza teatralnych. Ale gdzieś pomiędzy tym wszystklim Celińską ciągnęło do estrady, a tu tworzyła niezapomniane kreacje wokalne: "Song sprzątaczki" (jak one te ludzie brudzo) i "Uśmiechnij się". 

Na Malinowej Stanisława Celińska na pewno nie jest śpiewającą aktorką, tutaj jest mniej kreacji, a więcej klimatu i skupieniu się na klimacie. Nie wyobrażam sobie, żebym o tak znakomitej artystce wypowiadał się negatywnie, dlatego pominę stronę literacką płyty. Ważne, że ta jest przede wszystkim autentyczna.

Niesty na pewno autentyczna nie jest muzyka, a dla mnie to ciągle składnik dominujący.

Maciej Muraszko, autor muzyki i całego opracowania instrumentalnego nie znalazł klucza do tekstów. Najczęściej jest to zwykłe, jakby przypadkowe wpasowanie tekstu w bardzo wtórną muzykę. Miałem wrażenie, że słucham piosenek ulicy z międzywojnia. Aranżacja tych piosenek jeszcze bardziej podkreśla ich "historyczny" charakter – tradycyjne instrumentarium, typowy dla tamtego okresu sposób grania. A przecież wystarczyło zastosować nieco nowocześniejszą aranżację, jak w "Malinowej", której fragment rozpoczyna tę recenzję – tutaj czuje się muzykę i chce się tej opowieści słuchać, mimo że fraza muzyczna nie do końca dogaduje się z tekstową.

Jedyne piosenki, których mogę słuchać z umiarkowaną przyjemnością to (oprócz "Malinowej") radosna, dobrze skonstruowana ""Mija raz dwa" i optymistyczna "Korali sznur". Na niezłą balladę zapowiadały się "Słowa", ale znowu muzyka nie dała rady, podobie jak w niezłym duecie artystki z Piotrem Fronczewskim "Ja – tu, Ty – tam". Dobre wrażenie zrobiła także na mnie kończąca album "Dzielić Się Miłością". Spodziewam się, że to może być bardzo dobre zakończenie koncertu. Nie bardzo jednak rozumiem, jaki był zamysł, aby do finału piosenki zaprosić dzieci, bo w ich wykonaniu fraza "wiem, jak trudno nieść swój los" brzmi co najmniej egzotycznie.

NIe mam wątpliowści, że album odniesie sukces komercyjny.

Już widzę te zapłakane tłumy starszych słuchaczy, głównie pań. No i oczywiście obowiązkowe klaskanie "na raz". Do mnie, a przecież nastolatkiem nie jestem, ta płyta nie trafia.

5/10

 

 

Zostaw komentarz