Skip to content
18 lis / admin

Szczyl idzie za ciosem w „8171” [RECENZJA]

Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. Tymczasem mnie ostatnio spotkało podwójne szczęście, kiedy na zmianę słuchałem nowych albumów Piotra Zioły i Szczyla. Oba świetne, ale to nie jedyny wspólny mianownik, bo w obu przypadkach to drugie albumy tych artystów. Dwa razy więc przekonujemy się, że syndrom albumu nagrywanego zaraz po debiucie wcale nie musi być klątwą. W przypadku Zioły „Wariat” powstał po sześciu latach, więc możemy już mówić o dojrzałym, doświadczonym mężczyźnie. Za to Szczyl, a prywatnie Tymoteusz Rożynek, to ciągle bardzo młody człowiek. Kiedy w ubiegłym roku, mając 21 lat nagrał album „Polska Floryda”, właściwie z dnia na dzień stał się gwiazdą – zachwyciła się nim branża, ale głównie pokochali widzowie. Teraz więc oczekiwania były wysokie, jednak Szczyl się chyba nie przejął, bo nagrał jeszcze lepszy, bardziej dojrzały album.

I znowu porównanie do albumu „Wariat”, w którym możemy się zachwycać współpracą z wieloma twórcami. U Szczyla też, ale w zakresie niezbędnym, bo także ten artysta zrobił wszystko po swojemu, jednak kompletnie inaczej. Przede wszystkim tekstowo, pisząc cały materiał na album, to żaden zarzut, bo efekt jest podobny. Na „8171” jest kilku gości, ale nie takich oczywistych jak u większości raperów, z czego się bardzo cieszę. Bo Szczyl może teraz zaprosić każdego i pewnie nawet najwięksi rzucą się ochoczo do współpracy. Ale nie, tu jedynie trzech gości, a każdy wnosi coś od siebie: Skip z duetu Miętha w „Jaraj”, Kasperczyk w „To do wszystkich tych, którzy czuli się dziś źle” i Holak w „Rynsztoku”.  Każdy z nich wnosi coś od siebie, czuć, że dobrze dogadują się z gospodarzem, ale nie mamy wątpliwości, że gospodarz trzyma rękę na pulsie.

Podstawą albumu jest muzyka, nieoczywista i często zaskakująca, zwłaszcza ciekawe partie fortepianu. I tu pojawia się kolejny bohater – Magiera, solidna firma. Jego 20-letnie doświadczenie producenckie i współpraca z większością liczących się raperów to wkład, który Szczylowi bardzo się przydał. Dobrze, że artyści się spotkali, bo to bardzo udane połączenie. Szkoda jedynie, że na etapie postprodukcji nie zwrócono uwagi, że wielokrotnie tekst nie jest dobrze słyszalny, zbyt jest schowany pod muzyką.  Szkoda.

„8171” to 8 utworów pokazujących rozwój Szczyla. Tak, ten młody artysta zaskakuje dojrzałością, umiejętnością obserwowania i mówienia o rzeczach ważnych. Najbardziej autentyczny jest w utworach bez gości, jest bardziej rasowo i autentycznie, zwłaszcza w: „Chainz”, „Hamuj się” i „Paruje mi bar”. A największą niespodzianką podczas słuchania tego albumu były dla mnie podobieństwa do Marka Grechuty z początków działalności – podobny sposób ekspresji, podobny, powściągliwy sposób podawania dźwięków i ta sama, delikatna wrażliwość. Tak, wiem, że artyści reprezentują inne stylistyki, inne epoki, i w ogóle są z innych światów. Ale kiedy pierwszy z artystów zaczynał swój karierę, drugiego nie było jeszcze na świecie. Ba! nie było nawet jeszcze gatunku muzycznego, w którym dziś tak swobodnie i bardzo interesująco porusza się Szczyl. Brawo, brawo, brawo!!!

8/10

Zostaw komentarz