Skip to content
19 sie / Wojtek

Taco Hemingway – „Cafe Belga” [RECENZJA]

Taco Hemingway lubi zaskakiwać. Po bardzo śmiałym eksperymencie współpracy z Quebonafide powstała  komercyjna i pewnie przez to bardzo popularna płyta "Soma". Kilka miesięcy później artysta wraca na swoje podwórko. "Cafe Belga" to powrót do pierwotnej stylistyki, jednak trudno nie zauważyć, że Hemingway jest już gdzie indziej. Po pierwszym przesłuchaniu ucieszyłem się z formy słuchowiska, podobnej do tej wykorzystanej na płycie "Marmur". Tam artysta był klientem hotelu, teraz jesteśmy świadkami wywiadu udzielonego w Cafe Belga. Początkowo bardzo podobał mi się pomysł pastiszu – piosenki przeplatane są pytaniami fikcyjnego dziennikarza. Ta taktyka jak najbardziej wpisuje się w podejście Hemingwaya do środowiska. Kiedy nieco później dowiedziałem się, że te pozornie dowcipne wstawki są fragmentami prawdziwego wywiadu udzielonego Markowi Fallowi, to nie bylo mi już do śmiechu, byłem wręcz zniesmaczony. Użycie kilku pytań i zmiskowanie ich na potrzeby swojej muzycznej opowieści na pewno tworzy udaną całość, jednak zabieg wyjęcia tych pytań z kontekstu calego wywiadu mnie nie przekonuje. Dziwię się, że Taco otrzymał zgodę na taką zabawę.

Może imponować tempo, w jakim Taco przygotował nowy materiał.

Wydanie albumu krótko po premierze poprzedniego to potwierdzenie potencjału twórczego. Słychać jednak, że ten materiał powstawał szybko – nie jest już tak dopieszczony jak jego poprzednie dzieła. W tekstach słyszymy odwołania do najnowszych wydarzeń, jak np. niedawnej porażki z Senegalem na Mundialu. Jeszcze bardziej podoba mi się rozmowa telefoniczna z autorem muzyki, Rumakiem. Ten współpracujący z artystą od początku producent zapytany, czy uda się zrealizować materiał do 17 lipca ("bo mam tut taką fajną linijkę") potwierdza swoją gotowość, ale za chwilę pyta, czy nie można tego przesunąć o tydzień. Takie wstawki są przykładem dużej klasy twórców, dystansem do siebie i otaczjącej ich SZOŁBIZNESOWEJ rzeczywistości.

Taco przypomina o swoim sporym intelektualnym potencjale.

Takie utwory jak "Reżyseria: Kubrick" i "Modigliani" są tu najlepszym przykładem. I te dwa właśnie najbardziej lubię. Reszta utworów to zlepek sprytnie złożonych zdań, jednak, jak sam autor zauważa, to bardziej stylistka Patryka Vegi niż Kubricka. Bo właśnie to, co początkowo było największą siłą artysty, czyli umięjętność zgrabnego komentowania rzeczywistości coraz bardziej zmienia się w formę skrótowości. Ta teledyskowa stylistyka jest atrakcyjna, ale już nie tak świeża i wyróżniająca się. 

Chciałbym znowu jeździć ZTM-em

Taco Hemingawy wielokrotnie podkreśla swój obecny status materialny i liczne propozycje komercyjne. Jego tęsktnota za dawnym normalnym życiem jest dla mnie bardziej kokieterią. Bo jak można wierzyć wykonawcy, który żyje dzięki swojemu talentowi i popularności, a jednocześnie tę rzeczywistość kontestuje.

Ciekawe jest zakończenie albumu. Anglojęzyczny utwór "4 AM in Girona" jest nawiązaniem do początków artysty, kiedy głównie tworzył w tym właśnie języku. Na tym albumie jest to też wpisanie się w środowisko Cafe Belga, w którym Taco komunikuje się w języku angielskim.

Spodziewam się, że jeśli wydawnictow Alkopoligamia wyda trzecią płytę z cyklu "Albo inaczej" z piosenkami z wykorzystaniem tekstów raperów, to jedna z nich powinna wykorzystać utwór Taco. Zresztą dziwię się, że nie współpracuje jeszcze z nim żaden wokalista, bo efekt mógłby być znakomity. TH ma wyjątkową łatwość pisania, dobrze wplata różne fakty z otaczającej nas rzeczywistości, ale też często nawiązuje do swoich wcześniejszych utworów. 

Ta płyta jest wyraźną kontynuacją drogi obranej przez artystę w ubiegłym roku na albumie "Szprycer". Dawny Hemingway, tworzący indywidualny styl, teraz coraz bardzej upodabnia się do innych raperów. Pojawiają się przekleństwa, dużo jest typowego dla tego gatunku powtarzania w tle fragmentów tekstu. Na szczęście muzyka, pozornie mało oryginalna, zwraca uwagę swoją prostotą. Czy ta kombinacja intelektu z komercyjnym anturażem może się podobać? Dla mnie "Cafe Belga" jest albumem, którego dobrze się słucha, jednak to już nie ten sam artysta.

7/10

 

Zostaw komentarz